Rodzinna tragedia w Jastrzębiu-Zdroju w Śląskiem. W nocy w domu jednorodzinnym wybuchł pożar. Dwoje dzieci śmiertelnie zatruło się czadem. Trójka ich rodzeństwa i rodzice trafili do szpitali. Sprawą pożaru zajęła się już prokuratura.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
W płonącym domu przebywało sześć osób - matka i pięcioro dzieci. Jak dowiedział się reporter RMF FM Marcin Buczek, sam pożar nie był duży. Według rzeczniczki śląskiej straży pożarnej Anety Gołębiowskiej, ogień objął około 15 metrów kwadratowych powierzchni - paliła się część schodów i szafa. Płomienie szybko ugaszono, ale zabójczy okazał się czad. Kiedy strażacy dotarli na miejsce, czteroletnia dziewczynka już nie żyła. Drugą, 13-latkę, reanimowano, ale i jej nie udało się uratować. Na początku tygodnia zostanie przeprowadzona sekcja zwłok obu dziewczynek.
Pozostali członkowie rodziny trafili do szpitali w Cieszynie i Jastrzębiu. Najgorszy jest w tej chwili stan dwóch osób - matki i syna. Jak powiedziała naszemu reporterowi rzeczniczka Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 2 w Jastrzębiu-Zdroju Alicja Brocka, oboje leżą na oddziałach intensywnej terapii - dziecięcym i dla dorosłych, a lekarze walczą o ich życie. Ich stan jest bardzo, bardzo poważny - przyznała.
W momencie wybuchu pożaru ojciec dzieci był w pracy, ale kiedy dowiedział się o tragedii, zasłabł i również trafił do szpitala.
Na razie nie wiadomo, co mogło być przyczyną pożaru. Ustalono jedynie, że ogień pojawił się w niewielkim pomieszczeniu, które w tym domu było najprawdopodobniej miejscem do prasowania. Znaleziono tam też m.in. żelazko. Specjalistyczne analizy wykażą teraz, czy urządzenie było włączone.W domu było mnóstwo antywłamaniowych zabezpieczeń, co utrudniało wejście strażakom, ale też mogło osłabić wentylację. Jak usłyszał w prokuraturze nasz reporter Marcin Buczek, kilka lat temu w tym samym domu też się paliło. Straty materialne były spore, ale nikt nie ucierpiał. Na razie prokuratura nie łączy obu tych spraw.