Zapewne żadnych konsekwencji nie poniesie aktywista, który w sobotę powiesił tęczową flagę na figurze smoka wawelskiego pod Wawelem w Krakowie - dowiedział się reporter RMF FM Maciej Pałahicki.
Aktywista wspiął się na figurę smoka pod Wzgórzem Wawelskim i powiesił na pomniku tęczową flagę. W ręku trzymał transparent z napisem "Murem za Margot". Na miejsce policję wezwali turyści, którzy nie mogli sobie zrobić zdjęcia ze smokiem, a także strażnicy miejscy, którzy zobaczyli całe zajście dzięki kamerom miejskiego monitoringu.
Policjanci poprosili młodego człowieka o zejście z figury i sporządzili notatkę z tego zdarzenia.
Aktywiście groził ewentualnie mandat lub pouczenie za wykroczenie polegające na naruszeniu porządku publicznego. Jak dowiedział się reporter RMF FM Maciej Pałahicki, sprawa prawdopodobnie zostanie jutro umorzona ze względu na niską szkodliwość społeczną.
Mężczyzna zapewne nie zostanie też przesłuchany. Policji wystarczą wyjaśnienia, jakie złożył interweniującym funkcjonariuszom.
Jak podaje "Gazeta Wyborcza" za akcję odpowiedzialny jest Franek Vetulani. "To, co wydarzyło się w piątek w Warszawie zszokowało mnie. Nie zgadzam się na takie bezprawie, brutalność policjantów. Chciałem w taki sposób okazać solidarność z Margot i aresztowanymi aktywistami" - tłumaczył.
Przypomnijmy, że w piątek aktywiści zorganizowali w Warszawie protest przeciw decyzji sądu o aresztowaniu na dwa miesiące lewicowej działaczki Margot (formalnie: Michała Sz., identyfikującego się jednak jako kobieta). Po zatrzymaniu Margot doszło do przepychanek z policją, w wyniku których zatrzymanych zostało 48 aktywistów.
W sobotę rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie Aleksandra Skrzyniarz przekazała, że "Michał Sz., aktywista LGBT, podejrzany jest o dokonanie 27 czerwca 2020 roku czynu chuligańskiego polegającego udziale w zbiegowisku, brutalnym zaatakowaniu działacza Fundacji Pro Life oraz niszczeniu mienia należącego do fundacji".
Jak informowała wcześniej prokuratura, aktywiście zarzucono, że w trakcie czerwcowego zajścia przewrócił obecnego na miejscu Łukasza K. na chodnik, czym spowodował u niego obrażenia pleców i lewego nadgarstka, a także szarpał i popychał mężczyznę "w celu zmuszenia pokrzywdzonego do zaprzestania nagrywania przebiegu zdarzenia".
"Niszczenie mienia" miało natomiast polegać na uszkodzeniu samochodu należącego do fundacji: wartość strat wyniosła - jak informowali śledczy - ponad 6 tysięcy złotych.
Według aktywistów LGBT, z furgonetki emitowane były krzywdzące i nieprawdziwe informacje nt. osób homoseksualnych.
Jak podała prokuratura, Michałowi Sz. vel Margot grozi do 5 lat więzienia.
Pierwotnie wobec Sz. zastosowano policyjny dozór i poręczenie w kwocie 7 tysięcy złotych, ale w piątek, po zażaleniu prokuratury, Sąd Okręgowy w Warszawie zdecydował o dwumiesięcznym areszcie.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Komisarz Rady Europy apeluje o uwolnienie aktywistki LGBT, Sebastian Kaleta pisze o "lewactwie europejskim"