"Każdy gest, oddający hołd marynarzom i samu okrętowi, jest ważny. Jeśli miałbym się wypowiadać na temat zaginięcia "Orła" to uważam, że najlepszą datą do upamiętnienia tego wydarzenia byłby 10 czerwca" - mówi w rozmowie z RMF FM Hubert Jando, historyk badający zagadkę ORP "Orła" i uczestnik kilku ekspedycji, których celem było odnalezienie wraku okrętu.
Kuba Kaługa: Przełom maja i czerwca to zawsze te dni, kiedy historię ORP "Orła" przypominamy. Nie ma jednak żadnej konkretnej daty, konkretnego dnia, w którym wspominalibyśmy jego bohaterską załogę. Który dzień - pana zdaniem - byłby najwłaściwszy?
Hubert Jando: Jeśli miałbym się wypowiadać na temat zaginięcia "Orła" to uważam, że najlepszą datą upamiętnienia tego wydarzenia byłby 10 czerwca. Wtedy admiralicja brytyjska, u boku której "Orzeł" operacyjnie funkcjonował, uznała "Orła" za okręt stracony. Więcej najbardziej mi pasuje ta data.
Niektórzy mówią o 8 czerwca. Skąd bierze się ta propozycja?
8 to był dzień, w którym "Orzeł" miał powrócić po swoim patrolu do Rosyth, do szkockiej bazy, w której stacjonował. 9 czerwca, po 24 godzinach od oczekiwanego powrotu, uznała go admiralicja brytyjska za okręt zaginiony. I 10 czerwca za okręt stracony.
A mamy jakąkolwiek pewność, że tego 8 czerwca, ORP "Orzeł" był jeszcze okrętem sprawnym?
Nie mamy żadnej pewności. Tak naprawdę od 23 maja - od daty wyjścia okrętu na patrol - do momentu, kiedy miał powrócić, nie mamy żadnej informacji o "Orle". Całą jego trasę możemy tak naprawdę zrekonstruować na podstawie rozkazów, które zostały wysłane na jego pokład. Natomiast żaden z tych rozkazów nie został pokwitowany.
Nie wiemy, czy rozkazy zostały odebrane?
Nie wiemy. Także do dnia dzisiejszego zaginięcia "Orła" to zagadka, która czeka na swoje rozwiązanie.
Marynarka Wojenna RP, często we własnym zakresie, upamiętnia "Orła" i jego załogę. Choćby przy przejściach przez Morze Północne w miejscu domniemanego zaginięcia okrętu. Czy też przy okazji wizyt w Tallinie, gdzie ORP "Orzeł" był internowany i skąd brawurowo uciekł. Czy pana zdaniem dobrze byłoby, żebyśmy - już poza Marynarką Wojenną, jako społeczeństwo - robili coś więcej?
Dla upamiętnienia "Orła"? Uważam, że każdy gest oddający hołd marynarzom i samu okrętowi jest ważny. Warto, żeby wspominać w mediach, przy okazji rocznic państwowych. Jak najbardziej uważam, że takie święto byłoby ciekawe.
Gdzieś między 23 maja, a 10 czerwca różne takie idee są. Publikacje w mediach owszem są. Ale uroczystości nigdzie nie ma. Złożenia kwiatów nie ma. Apelu poległych nie ma. Powinien być?
Myślę, że powinien być. Natomiast Marynarka Wojenna podczas różnorakich świąt zawsze wspomina o "Orle", o jego załodze. Upamiętnienie każdej chwili, w każdym momencie, jest jak najbardziej wartościowe, moim zdaniem.
Pan jako historyk od wielu lat bada zaginięcie ORP "Orła". Co - pana zdaniem - stało się z okrętem?
Ja tak naprawdę wyodrębniłem 8 hipotez, które mogą mieć związek z utratą "Orła". 3 z nich uznałem za prawdopodobne. Natomiast najbardziej prawdopodobna moim zdaniem jest wersja, w której "Orzeł" został zatopiony w wyniku przypadkowego ataku przez brytyjski samolot. To miałoby miejsce 3 czerwca 1940 roku, ale do momentu, kiedy nie wyjaśnimy zagadki, kiedy "Orzeł" zatonął, to uznałbym 10 czerwca za datę utracenia "Orła".
Pan jest też członkiem ekspedycji Santi-Odnaleźć "Orła". Obecnie sprawdzacie wybrzeża Holandii. Jest też hipoteza o pewnej tajnej misji, o tym, że być może okręt udał się w tamten rejon. Pierwsze dwie wyprawy w tamte okolice nie przyniosły rezultatu. Przebadano tam bezskutecznie kilkadziesiąt wraków. Będziecie jeszcze wracać w to miejsce?
W to raczej nie. Tak jak mówię - ja uważam, że "Orzeł" został zatopiony w wyniku przypadkowego ataku brytyjskiego lotnictwa. W 2014 i 2015 roku sprawdzaliśmy tę hipotezę. Ona jeszcze nie jest skończona i jeszcze tam na pewno wrócimy. Natomiast w tym roku zdecydowaliśmy się sprawdzać wybrzeże holenderskie, chociaż jest tam hipoteza dużo mniej prawdopodobna. Mówi o tym, że "Orzeł" zatonął w wyniku ataku niemieckiego ścigacza torpedowanego. Zdecydowaliśmy się tam pójść w związku z tym, że otrzymaliśmy od Holendrów pewne informacje, że może być tam okręt podwodny o nieustalonej do dziś narodowości. A z dokumentów niemieckich z kolei wynika niezbicie, że 27 maja, jeden z niemieckich schnellbootów, zaatakował okręt podwodny i że w wyniku tego na powierzchni pojawiły się szczątki, wskazujące na to, że jest to okręt holenderski.
"Orzeł" był holenderskiej produkcji.
Tak. W jakiś sposób można to powiązać. Aczkolwiek ja jestem historykiem i muszę się opierać na faktach. Nie mam żadnych dokumentów świadczących o tym, że "Orzeł" tam powinien być. Jest to dla mnie mało prawdopodobne. Warte jednak sprawdzenia, bo jest to kolejny mały kroczek do rozwiązania historii zatonięcia "Orła".
Co się mogło dziać w szkockim porcie, dokładnie 76 lat temu, 9 czerwca?
Myślę, że był wielki smutek. A jednocześnie oczekiwanie na to, czy "Orzeł" wróci czy nie.
Doba spóźnienia na morzu może się zdarzyć.
Tak. Po 24 godzinach uznawano okręt za zaginiony, po następnych 24 już za stracony. I tak też było z "Orłem" w dniu 10 czerwca. Chociaż kierownictwo Marynarki Wojennej wydało komunikat, udostępniło informacje na temat zatonięcia "Orła" dopiero 12 czerwca 1940.
Czyli kolejna data nam się pojawia - być może do oficjalnych obchodów kiedyś.
Tak. Aczkolwiek będą cały czas stawiał na ten 10 czerwca, bo wtedy właśnie ORP "Orzeł" został uznany za okręt stracony.
(abs)