Warszawska prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie zakupu przez policję systemu LRAD - dowiedział się reporter RMF FM Krzysztof Zasada. LRAD to specjalne głośniki do rozpraszania demonstracji. Przetarg na te urządzenia zakwestionowała Najwyższa Izba Kontroli.
Śledczy mają podejrzenia, że w trakcie przetargu doszło do przestępstwa urzędniczego - przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków. Chodzi o zakup mobilnych urządzeń nagłośnieniowych LRAD, które miały być wykorzystywane między innymi do rozpraszania manifestacji. Ta kosztowna inwestycja budzi kontrowersje, bo polskie prawo nie pozwala na wykorzystywanie wszystkich funkcji nowoczesnych urządzeń. Okazuje się, że w praktyce LRAD, który daje m.in. możliwość uderzenia potężną falą dźwiękową powodująca ból, służy jedynie do... wydawania komunikatów.
Zakup urządzeń LRAD budzi kontrowersje jeszcze z jednego powodu. Policjanci używają ich bardzo rzadko. Od grudnia 2010 roku warszawski zestaw LRAD wyjeżdżał z garażu jako głośnik (co nie znaczy, że był używany) 114 razy. Oddziały prewencji w Gdańsku, Krakowie, Wrocławiu, Łodzi i Poznaniu od grudnia 2010 do września ubiegłego roku w ogóle nie korzystały z LRAD-ów. W ciągu kolejnych 9 miesięcy tych pięć komend skorzystało z nich łącznie... 18 razy.
Jeszcze w listopadzie rzecznik Komendy Głównej Policji Mariusz Sokołowski bronił zakupu urządzeń LRAD. Przekonywał, że nie będą one wykorzystywane jako środek przymusu bezpośredniego. Podkreślał też, że policja zdecydowała się na tę inwestycję, bo potrzebowała dobrych urządzeń nagłaśniających.
Przy licznych manifestacjach i zgromadzeniach policja potrzebuje systemu nagłośnienia, który pozwala na dotarcie do tysiąca ludzi. Stary system już nie spełniał swojej roli - wyjaśniał. Dodatkowe funkcje tych urządzeń nie są i nie będą wykorzystywane, ponieważ nie pozwala na to prawo - podsumował kategorycznie.