Śląskie Centrum Powiadamiania Ratunkowego to obecnie prawie 100 pracowników, ale teraz pracę może tam znaleźć kolejne 40 osób.
W ubiegłym roku operatorzy numeru 112 w Katowicach odebrali prawie 1,9 mln zgłoszeń. Zdarzały się doby, kiedy było to ponad 5 tysięcy połączeń telefonicznych. Najwięcej z nich przekazywano potem policji oraz ratownictwu medycznemu.
Bywa, że dzwoni dziecko i informuje o tym, że mama została pobita przez ojca. Ale są także np. telefony od kobiet, które proszą o natychmiastową pomoc, bo ich dziecko się dusi. Zdarzają się także zgłoszenia związane z samobójstwami.
W czasie pandemii dzwonią też mieszkańcy, którzy liczą na poradę medyczną czy sanitarną związaną z kwarantanną. Są i tacy, którzy chcą rozmawiać, bo w czasie lockdownu doskwiera im samotność. Dlatego wykręcają właśnie numer 112.
Aby zostać operatorem numerów alarmowych trzeba mieć co najmniej średnie wykształcenie i posługiwać się w stopniu komunikatywnym co najmniej jednym obcym językiem. Każdy kandydat musi też ukończyć specjalne szkolenie, zdać teoretyczny i praktyczny egzamin, a na koniec jeszcze zdobyć certyfikat operatora numerów alarmowych.
Część osób nie przechodzi jednak przez sito egzaminacyjne. Niektórzy z kolei rezygnują z powodów psychologicznych, bo to praca pod presją, która wymaga także szybkiego podejmowania decyzji, działania w stresie i wiąże się z trudnymi i nieprzewidywalnymi sytuacjami.
Ale bywają też sytuacje zabawne. Jeden ze zgłaszających twierdził na przykład, że w lecącym samolocie chyba zabrakło paliwa, bo śledząc jego ruch przez internet zauważył, że przestał się on przemieszczać.