Poselskie podróże po kraju jednak kosztują, tyle że nie samych posłów, a wszystkich podatników. Dla posła przeloty i przejazdy po kraju środkami publicznego transportu są bezpłatne. Za bilety płaci jednak budżet. I to niemało.

REKLAMA

W ubiegłym roku za same przeloty krajowe PLL LOT Kancelaria Sejmu zapłaciła 6 milionów 743 tysiące złotych. Jeśli doliczyć do tego przeznaczone na przejazdy koleją 2 miliony 303 tysiące złotych i 163 tysiące na przejazdy autobusowe, powstanie rachunek na łączną sumę 9 milionów 210 tysięcy złotych.

To zdecydowanie więcej niż rok wcześniej, kiedy łączne wydatki Kancelarii Sejmu na pokrycie kosztów "bezpłatnych" przejazdów i przelotów posłów wyniosły 7 milionów 991 tysięcy złotych. W przeliczeniu na jednego posła roczne wydatki na przejazdy i przeloty wzrosły więc w ciągu roku z niespełna 17,5 tysiąca do ponad 20 tysięcy złotych. Właśnie tyle mógł zaoszczędzić parlamentarzysta dzięki opłacaniu jego podróży przez podatników.

Finansowanie przez budżet poselskich biletów wynika wprost z przepisów ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora, która mówi, że "Poseł i senator ma prawo, na terenie kraju, do bezpłatnego przejazdu środkami publicznego transportu zbiorowego oraz przelotów w krajowym przewozie lotniczym, a także do bezpłatnych przejazdów środkami publicznej komunikacji miejskiej".

Zasady korzystania z tych udogodnień opisują dodatkowe przepisy, nakazujące np. przewoźnikom rezerwowanie dla parlamentarzystów biletów na trasach do i z Warszawy na kilka dni przed i po posiedzeniu Sejmu. Podobnie w każdym rozkładowym rejsie do i z Warszawy rezerwowane są dwa miejsca dla posłów i senatorów.

Udogodnienia dla parlamentarzystów oznaczają, że niezależnie od wynoszącego 9 892,30 złotych brutto uposażenia i nieopodatkowanej diety w wysokości 2 569,53 złotych każdy z posłów korzysta też z właściwie pozbawionego limitu bonusu. Także opłacanego przez podatników.

(bs)