Roman Kotliński miał zostać pozyskany jako TW "Janusz" i podpisać zobowiązanie współpracy z SB. Lider listy Ruchu Palikota w Łodzi nie przyznał się jednak do tego w oświadczeniu lustracyjnym - ujawnia "Rzeczpospolita".

REKLAMA

Wydawca antyklerykalnego czasopisma "Fakty i Mity", który zdobył właśnie mandat poselski, nie ujawnił w oświadczeniu lustracyjnym, że w 1989 r. podpisał zobowiązanie dla Służby Bezpieczeństwa. Z SB spotykał się jako młody kleryk Wyższego Seminarium Duchownego we Włocławku.

W Instytucie Pamięci Narodowej zachowała się szczątkowa dokumentacja jego kontaktów z SB - tzw. teczka personalna. Kotliński podpisał dokument o współpracy z SB 29 marca 1989 roku.

Niespełna rok później, 2 marca 1990 roku, kiedy upadł komunizm i priorytety służb specjalnych się zmieniły, SB nadal nie chciała rezygnować ze współpracy z TW "Januszem". Współpraca została zakończona wraz z rozwiązaniem SB dwa miesiące później.

Ruch Palikota miał na swoich listach największą - zaraz po SLD - liczbę kandydatów na parlamentarzystów, którzy w oświadczeniach lustracyjnych przyznali się do związków z SB. Kotliński twierdzi, że ze służbami nie współpracował. Pion lustracyjny IPN nie sprawdził jeszcze jego deklaracji. Gdyby sąd uznał Kotlińskiego za kłamcę lustracyjnego, grozi mu utrata mandatu poselskiego, biernego prawa wyborczego i zakaz pełnienia funkcji publicznych od trzech do dziesięciu lat.