O zdymisjonowanie Przemysława Czarnka ze stanowiska ministra edukacji i nauki zaapelowało w piśmie skierowanym do prezydenta i premiera ponad 340 przedstawicieli środowiska akademickiego. Na liście ich zarzutów pod adresem ministra znalazły się m.in.: "rażący brak poszanowania ludzi o innych poglądach, ukrainofobia, antysemityzm, dehumanizacja osób nieheteronormatywnych, mizoginizm".

REKLAMA

Pod listem - który przekazany został kancelariom prezydenta i szefa rządu drogą elektroniczną - podpisało się ponad 340 osób związanych ze środowiskiem akademickim.

W apelu zaznaczają m.in., że "w wypowiedziach dr. hab. Czarnka widoczne są rażący brak poszanowania ludzi o innych poglądach, ukrainofobia, antysemityzm, dehumanizacja osób nieheteronormatywnych, mizoginizm oraz pochwalanie kar cielesnych wobec dzieci".

Według autorów pisma, powołanie na stanowisko ministra "osoby o takich poglądach budzi zdecydowany sprzeciw i grozi całkowitym załamaniem się rozwoju edukacji i nauki, których jednym z celów (poza przekazywaniem wiedzy) jest kształtowanie postawy dialogu i szacunku dla każdego człowieka oraz otwartości na inne poglądy".

"W ostatnich dniach dr hab. Przemysław Czarnek rozpoczął bezprecedensowy proces zastraszania dyrektorów szkół i rektorów uczelni" - podkreślają dalej autorzy listu.

"Uczelniom, które w środę, 28 października, ogłosiły godziny rektorskie, zagroził odebraniem środków na badania statutowe oraz wyraził zamiar stosowania kryterium politycznego i ideologicznego przy ocenie wniosków na badania naukowe. W naszej ocenie jest to absolutnie niedopuszczalne, bowiem w ocenie wniosków i badań powinny być stosowane wyłącznie kryteria merytoryczne. A do oceny wniosków na badania naukowe dr hab. Przemysław Czarnek nie ma ani kwalifikacji, ani uprawnień" - zaznaczają autorzy apelu.

Zwracają również uwagę, że współczesna gospodarka krajów rozwiniętych nie opiera się na taniej sile roboczej, lecz na rozwoju nauki i przemysłu kreatywnego.

"Znamieniem nowoczesnego kształcenia stało się wzmacnianie kreatywności i innowacyjności, a tym samym rezygnacja z systemu edukacji, którego celem miałoby być odgórne urzędnicze zarządzanie sposobami myślenia" - czytamy również w apelu.

Jego autorzy wyrażają wobec tego sprzeciw i żądają "bezzwłocznego zdymisjonowania dr. hab. Przemysława Czarnka ze stanowiska Ministra Edukacji i Nauki".

Czarnek i MEN grożą uczelniom i nauczycielom

W ostatnich dniach, przypomnijmy, głośno było o wypowiedziach Przemysława Czarnka w kontekście trwających od 22 października protestów przeciw zaostrzaniu prawa aborcyjnego.

29 października minister - pytany o ewentualne konsekwencje, jakie spotkać mogą uczelnie, które dzień wcześniej zarządziły godziny rektorskie, by ich studenci i pracownicy mogli wziąć udział w manifestacjach - ogłosił, że "rektorzy, którzy zachęcają swoich studentów i nauczycieli akademickich do brania udziału w manifestacjach, przyczyniają się do zwiększenia zagrożenia pandemią koronawirusa".

Zapowiedział również, że podejmowane będą "wszelkie niezbędne decyzje (...), które będą niestety wychodziły naprzeciw brakowi odpowiedzialności rektorów w tym zakresie".

Nieco wcześniej w rozmowie z TVP Info zauważył zaś, że jako minister edukacji i nauki ma kompetencje do rozdzielania środków inwestycyjnych dla uczelni, środków na badania, na granty.

"Takie wnioski leżą u nas w ministerstwie i nie mam najmniejszej wątpliwości, że będziemy musieli brać pod uwagę również to, co się dzieje na poszczególnych uczelniach, które narażają na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty zdrowia i życia nie tylko swoich studentów, ale również ich rodziny (...), zachęcając ich wręcz do wychodzenia na wielkie manifestacje w szczycie pandemii koronawirusa" - stwierdził polityk w wywiadzie.

Z kolei w nocy z 2 na 3 listopada rzeczniczka MEN Anna Ostrowska opublikowała komunikat, w którym zagroziła: "Jeżeli potwierdzi się, że niektórzy nauczyciele namawiali uczniów do udziału w protestach lub sami brali w nich udział, powodując zagrożenie w czasie epidemii i zachowując się w sposób uwłaczający etosowi ich zawodu, będą wyciągnięte konsekwencje przewidziane prawem".