Były kierownik laboratorium in vitro w Policach w województwie zachodniopomorskim trafi przed sąd lekarski. Rzecznik odpowiedzialności zawodowej lekarzy zakończył swoje śledztwo. Zarzuca doktorowi Tomaszowi B. niewystarczający nadzór nad laboratorium, w wyniku czego doszło do pomylenia komórek jajowych i poddana zabiegowi kobieta urodziła dziecko, dla którego nie jest biologiczną matką.
Sąd lekarski może zasądzić wobec Tomasza B. zakaz pełnienia funkcji kierowniczych w placówkach służby zdrowia i nawiązkę za rzecz organizacji charytatywnej.
Ponieważ był to lekarz, a przewinienie dotyczyło błędu organizacyjnego, tak też będzie kara - mówi prof. Jacek Różański, który prowadził śledztwo w sprawie pomyłki przy in vitro.
Wniosek do sądu lekarskiego trafi w ciągu dwóch tygodni. Zarzut popełnienia błędu medycznego usłyszała też laborantka, która dokonywała zapłodnienia. Jest sprawę prowadzi Krajowa Izba Diagnostów i Laborantów.
W lipcu klinika in vitro w Policach przestanie istnieć. Cała załoga złożyła wypowiedzenia. Lekarze mówią, że nie chcą w niej pracować. Mają przejść do szczecińskiego szpitala MSWiA, który - być może - będzie się starać o kontrakt na refundowane in vitro.
Sprawa stała się głośna na początku lutego, kiedy poinformował o niej "Głos Szczeciński". 30-letnia kobieta i jej mąż poddali się w zeszłym roku zabiegowi pozaustrojowego zapłodnienia w Laboratorium Wspomaganego Rozrodu w szpitalu w Policach. Kobieta zaszła w ciążę i urodziła córkę, która miała liczne wady wrodzone. Przeprowadzone badania DNA wykazały, że dziewczynka nie jest biologicznym dzieckiem 30-latki.
(j.)