Blisko 1,2 mln zł wpłaciło do czwartku ponad 14 tys. darczyńców na specjalne konto Biebrzańskiego Parku Narodowego. Konto zostało założone we wtorek z myślą m.in. o wsparciu w niezbędny sprzęt strażaków OSP biorących udział w gaszeniu pożaru bagiennych łąk i lasów .
Pożar ma miejsce w tzw. basenie środkowym Biebrzańskiego Parku Narodowego i trwa - z przerwami - czwartą dobę. Według ostatnich szacunków, obejmuje ok. 6 tys. ha chronionych terenów.
Biebrzański PN poinformował, że (stan na czwartek rano) na specjalnym koncie uruchomionym przez park we wtorek jest już ponad 1 mln 179 tys.; to kwota z wpłat ponad 14,3 tys. osób i firm. "Środki finansowe zostaną przekazane na wsparcie działania Ochotniczych Straży Pożarnych. Serdecznie dziękujemy w imieniu OSP" - poinformował w czwartek Biebrzański PN na Facebooku.
Ewa Wiatr z Biebrzańskiego PN poinformowała, że pieniądze wpłacane na specjalne konto parku, w całości - bez żadnych prowizji- są przeznaczane na walkę z pożarem.
Dyrektor parku Andrzej Grygoruk mówił wcześniej, że zebrane w ten sposób pieniądze będą przeznaczone na lepsze wyposażenie ochotniczych straży pożarnych w miejscowościach nad Biebrzą oraz do lokalnych samorządów na zakup podstawowego sprzętu używanego w działaniach gaśniczych czy zakup paliwa do samochodów. W apelu o wpłaty, dyrektor wskazał, że pieniądze będą przeznaczone na zakup: tłumic do ręcznego gaszenia pożaru, małych przenośnych motopomp do gaszenia ognia, które można wykorzystywać do gaszenia ognia z cieków wodnych w trudnodostępnym terenie, zakup paliwa i ponoszenie innych "niezbędnych kosztów gaszenia pożarów".
Park zaznacza cały czas, że nie patronuje żadnym innym zbiórkom - finansowym czy rzeczowym (wody, żywności), które są organizowane w wielu miejscach. W takich internetowych zbiórkach zorganizowanych np. na specjalnych portalach zajmujących się takim akcjami, zgromadzono dotąd blisko 800 tys. zł.
Okoliczni mieszkacy przywo wod i prowiant straakom walczcym z poarem w #BiebrzaskiParkNarodowy @RMF24pl pic.twitter.com/1fljoZUrNm
Pomoc w formie jedzenia i napojów dla uczestników akcji gaśniczej organizowana jest w wielu miejscach i w różnych środowiskach, samorządach, organizacjach, firmach. Ewa Wiatr poinformowała, że w dwóch miejscach: w Goniądzu oraz w siedzibie parku w Osowcu-Twierdzy działają punkty, do których można dostarczać żywność.
Taką zbiórkę zorganizowali m.in. kibice Jagiellonii. Chcieli też zgłosić się do udziału w akcji gaszenia pożaru. Park już wcześniej informował, że ze względu na stan epidemii koronawirusa oraz wymogi bezpieczeństwa, w bezpośredniej akcji gaszenia obecnie wolontariusze nie mogą uczestniczyć.
Niektórzy oferują swoje samochody terenowe, by podwozić strażaków ochotników w miejsce pożaru.
W mediach społecznościowych chęć udziału w działaniach zgłaszają kolejni strażacy OSP z województwa podlaskiego; chcą pomagać kolegom, którzy od kilku dni są w akcji, choćby po to, by chociaż przez kilka godzin mogli odpocząć.
Pytany o apele i udział w akcji kolejnych strażaków ochotników, którzy chcą pomóc, rzecznik Komendy Wojewódzkiej PSP w Białymstoku Tomasz Gierasimiuk powiedział, że akcja skupia się w większości na działaniach straży zawodowej i lokalnych jednostek OSP z tego względu, że ci lokalni znają teren. Bo to trudny teren, może być niebezpieczny. Dlatego kierujemy się tym, żeby działać przy użyciu szczególnie Państwowej Straży Pożarnej, która jest lepiej przygotowana i doświadczona - dodał. Powiedział też, że sztab kierujący akcją jest w stałym kontakcie z OSP, gdyby trzeba było zadysponować większe siły i środki.
Biebrzański Park Narodowy jest największym w Polsce. Zajmuje ok. 59 tys. ha. Chroni cenne przyrodniczo obszary bagienne. Jest ostoją wielu rzadkich gatunków, zwłaszcza ptaków wodno-błotnych i łosi.
Przewodniczka Agnieszka Zach była świadkiem tragedii, jakie obecnie rozgrywają się na terenie Biebrzańskiego Parku Narodowego. Na moich oczach spłonęło tokowisko cietrzewi, wodniczka. Gdy jechałam do was, to widziałam jak 300 batalionów żeruje na polu. Po prostu się popłakałam - opowiadała w RMF FM.
W rozmowie z "Gazetą Wyborczą" o znajdywaniu zwęglonych szczątek saren i łosi mówili strażacy. "To armagedon" - przyznawali.
Już w pierwszych dniach walki z żywiołem o tym, jak wiele stracimy przez ten pożar pisał dyrektor Biebrzańskiego Parku Narodowego Andrzej Grygoruk.
"Płonie największy polski park narodowy, jedno z najlepiej zachowanych torfowisk w Europie. To ptasi raj. Tysiące gęsi, kaczek, wiele batalionów, rycyków, kulików zatrzymywało się tu na wiosennych migracjach, by się wzmocnić przed dalszą wędrówką. W nieprzebytych bagiennych lasach są ostoje rzadkich dzięciołów, sów, bielików, czy orlików grubodziobych - najrzadszych orłów Europy (...) Ptaki tracą w ogniu swoje lęgi! Pisklętom grozi głód, bo ich żerowiska pełne do niedawna drobnych zwierząt, po przejściu żywiołu będą pustynią" - można było przeczytać we wpisie dyrektora na Facebooku.