Polscy rolnicy nie dostają dopłat, Bruksela zamyka granice dla naszych towarów rolnych, żegnamy się z kilkoma miliardami euro unijnej pomocy - spokojnie, to tylko czarna, katastroficzna wizja. Może ona jednak się ziścić, jeśli nie nadrobimy opóźnień w dostosowaniu naszego prawa i instytucji do wymogów UE.
5 listopada Komisja Europejska przedstawi raport o przygotowaniach Polski do akcesji. Według wielu źródeł zostaniemy tam skrytykowani i przedstawieni jako największy maruder wśród krajów kandydackich.
Zaniedbania w przygotowaniach Polski do wejścia do UE dotyczą aż 50 dziedzin. Najgorzej jest z rolnictwem, z prawami weterynaryjnymi i oczywiście z systemem IACS. Jego budowa jest spóźniona, a harmonogram prac tak napięty, że tylko cud może uratować nasz kraj przed katastrofą.
Prace, które rozpoczęły się wiele lat temu, najpierw toczyły się w ślimaczym tempie i nawet, kiedy w tym momencie zaczynamy przyspieszać, bo czujemy „oddech przystąpienia” już na naszych plecach, to brakuje nam czasu - mówi Sławomir Pietras z Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej. Przyznaje, że każdy błąd w budowie IACS-u może spowodować, że dopłaty dla rolników zostaną zablokowane.
W samej Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa – jak zapewniano reporterkę RMF - praca wre, a prezes ARMiR zapewnia, że system będzie gotów na czas.
Jednak Bruksela wytknie nam nie tylko problemy z IACS-em – kłopoty są też z rybołówstwem, przygotowaniem do przyjęcia unijnej pomocy czy z sądownictwem.
Mimo to według Pietrasa raport ws. polskich przygotowań nie będzie bardziej krytyczny niż w stosunku do innych państw.
06:00