Kilkanaście dni rocznie tracą polscy kierowcy stojąc w ulicznych korkach. Kosztuje ich to kilka miliardów złotych - informuje "Rzeczpospolita". Najwolniej w Polsce jeździ się w Gdańsku. Rocznie kierowcy tracą tam 456 godzin, czyli 19 dni na dojazdy - wynika z obliczeń ekspertów serwisu korkowo.pl. Wynika z nich, że średnia prędkość, z jaką gdańszczanie jadą rano do pracy, nie przekracza 29 km na godzinę.

REKLAMA

Zobacz również:
We Wrocławiu, gdzie przejazd przez zatłoczone ulice zajmuje zmotoryzowanym 435 godzin rocznie, co daje 18 dni, średnia prędkość jazdy sięga 32 km/ha. Według ekspertów z korkowo.pl szczecinianie tracą w korkach 16 dni rocznie, łodzianie 17 dni, a najlepiej jeździ się po wąskich uliczkach centrum Krakowa, gdzie kierowcy tracą rocznie tylko 13 dni.

Uliczne korki to nie tylko strata czasu, ale i pieniędzy. Z raportu firmy Deloitte, która zbadała korki w siedmiu dużych miastach, wynika, że w 2010 r. kierowcy tych miast stracili 4,2 mld rocznie na staniu w korkach. Ze względu na wzrost cen paliw w 2011 r. suma ta była przynajmniej o kilka procent wyższa.

Eksperci są zgodni: polskie miasta i ich ulice nie są przygotowane na tak dużą liczbę samochodów, a będzie ich wciąż przybywać. Same remonty dróg nie pomogą, bo w zwartej miejskiej zabudowie Krakowa, Łodzi czy ścisłego centrum Wrocławia poszerzenie ulic jest po prostu niemożliwe.

Korki we Wrocławiu rozładowała po części obwodnica autostradowa, która przejęła znaczną część ruchu tranzytowego oraz miejskiego. Władze Warszawy stawiają na komunikację miejską, czyli tworzenie nowych buspasów, koordynację rozkładów jazdy różnych środków transportu i taką organizację ruchu, by tramwaje miały pierwszeństwo przed samochodami. Docelowo myślimy o zamknięciu centrum miasta dla samochodów i wprowadzeniu płatnego wjazdu, podobnie jak w Londynie - mówi Agnieszka Kłąb, rzecznik warszawskiego ratusza.

W Poznaniu z kolei wprowadzono tzw. strefę 30, czyli ograniczenie prędkości do 30 km/ha w ścisłym centrum, wytyczono też kontrapasy dla rowerzystów, dzięki którym mogą jeździć pod prąd. Podobny pomysł, czyli ograniczenie prędkości do 30 km/ha na ulicach przecinających Piotrkowską, postuluje Tomasz Kacprzak, przewodniczący łódzkiej rady miejskiej. Argumentuje to nie tylko próbą rozładowania korków i usprawnienia ruchu, ale i poprawą bezpieczeństwa.