Polski prezydent nie podpisze Traktatu Lizbońskiego do czasu wizyty czeskiego przywódcy w Warszawie – dowiedział się reporter RMF FM Mariusz Piekarski. Václav Klaus odwiedzi Polskę najprawdopodobniej 24 lipca. To oczekiwanie Lecha Kaczyńskiego ma co najmniej dwie płaszczyzny – unijną i krajową.
W kraju prezydent wciąż czeka na ustawę kompetencyjną, czyli na spełnienie obietnic słynnego spotkania w Juracie. Tak się umówił z premierem, że równocześnie podpisze ustawę kompetencyjną i Traktat Lizboński, bo to jest jedna spójna całość - tłumaczy Michał Kamiński z Kancelarii Prezydenta.
Lech Kaczyński czeka też na traktatowy rozwój wypadków w Unii. Wprawdzie polski prezydent obiecał przedwczoraj prezydentowi Francji Nicolasowi Sarkozy’emu, że nie będzie hamulcowym i że do ratyfikacji traktatu będzie przekonywał jeszcze bardziej sceptycznego prezydenta Czech, ale to – jak podkreśla Kamiński – wcale nie znaczy, że Kaczyński natychmiast chwyci za pióro. Na pewno dziś, jutro, pojutrze tego podpisu nie będzie, tak jak i dziś, jutro, pojutrze nie będzie podpisu w Austrii czy w Niemczech. I z tego powodu nikt nie robi problemu - zaznacza.
Pytanie tylko jak przekonywać do ratyfikacji innych, skoro samemu zwleka się z decyzją. Choć z drugiej strony traktat to dla Kaczyńskiego świetna karta przetargowa, ostatnio na przykład w sprawie stoczni.