Pieniądze z Brukseli mogą przepaść lub dotrzeć do nas z opóźnieniem - ostrzega Guenter Verheugen. Wszystko za sprawą opieszałości w przygotowaniu do wykorzystania unijnych środków na rozwój regionalny i infrastrukturę. Polska – jak upominają nas unijni dyplomaci - wlecze się w ogonie państw kandydujących.
Najlepiej przygotowane państwa kandydackie to Cypr, Malta, Czechy i Estonia – wynika z przedstawionego dziś przez komisarzy raportu oceniającego przygotowania 10 kandydatów. Bardzo słabo wypadła Polska. Komisja Europejska zarzuca m.in. naszej administracji – zwłaszcza tej na szczeblu lokalnym – że jest źle przygotowana; nie ma odpowiednio przeszkolonego personelu.
Są także problemy z kontrolą unijnych środków, brak komputerowego systemu monitoringu wykorzystania pieniędzy. Rząd ma także problemy z szybkim i sprawnym przygotowaniem konkretnych projektów.
Jak przyznał komisarz odpowiedzialny za politykę regionalną Michael Barnier, polski rząd nie przedstawił np. żądanego przez Brukselę całościowego programu rozwoju infrastruktury, który zwierałby plany autostrad, rozwiązań komunikacyjnych w większych miastach czy plany rozładowania ruchu na przeciążonych trasach.
Okazało się, że ministerstwo kierowane przez Marka Pola nie mogło sobie z tym poradzić, nie przedstawiono nawet planu finansowania. Część pracy wykonali więc za polskich urzędników eurokraci.
Oczywiście ten stan rzeczy znalazł także odbicie w przedstawionym raporcie, gdzie zaznaczono, że Ministerstwo Infrastruktury samo wykluczyło się z zasadniczego procesu, a takie zachowanie może zagrozić wdrażaniu projektów. Innymi słowy - pieniądze z Brukseli zamiast znaleźć się na polskim koncie, pozostanć mogą w Komisji Europejskiej.
08:15