Pełnomocniczka rządu ds. równego traktowania Agnieszka Kozłowska-Rajewicz podpisała w imieniu Polski Konwencję Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet oraz przemocy domowej. Przeciwko przyjęciu dokumentu ostro wypowiadał się Jarosław Gowin. Zdaniem ministra sprawiedliwości, konwencja służy "zwalczaniu tradycyjnej roli rodziny i promowaniu związków homoseksualnych".
Polska jest 26. państwem, które podpisało konwencję.
Na początku grudnia rząd jednomyślnie wyraził zgodę na podpisanie konwencji. Zdecydował też o złożeniu oświadczenia, że będzie stosować konwencję zgodnie z zasadami polskiej konstytucji.
Poza tym Polska złoży dwa zastrzeżenia. Pierwsze - do artykułu 30 (ust. 2), dotyczącego odszkodowań od państwa, których mogą żądać ofiary przemocy. Polska zastrzega, że będzie stosować ten artykuł wyłącznie w stosunku do pokrzywdzonych będących obywatelami Polski lub Unii Europejskiej oraz "w trybie własnego prawa krajowego".
Drugie zastrzeżenie - do artykułu 44 (ust. 1 lit. e) ws. przepisów dotyczących ścigania przestępstw, o których mowa w konwencji. Polska zastrzega, że nie będzie stosować postanowień konwencji w przypadku, kiedy przestępstwo popełnione zostało przez osobę z miejscem stałego zamieszkania na terytorium Polski, ale niebędącą obywatelem naszego państwa.
Kozłowska-Rajewicz ocenia, że przygotowanie do ratyfikacji konwencji potrwa około dwóch lat. Teraz będziemy się przygotowywać do ratyfikacji. Ja ten czas realnie oceniam na dwa lata. Potrzeba wielu dyskusji w gronie ekspertów - temu poświęcimy pewnie rok 2013 i część 2014, a w 2014 podejmiemy już prace legislacyjne, jednak ten etap potrwa kolejne kilka miesięcy - mówiła po podpisaniu dokumentu.Jej zdaniem, już samo podpisanie konwencji, choć to dopiero pierwszy etap zawierania umowy, może spowodować zmiany w podejściu do problemu przemocy. Przypomniała, że podobnie było w przypadku kwot na listach wyborczych - zanim przepisy w tej sprawie weszły w życie, niektóre partie zaczęły je stosować, a towarzysząca pracom nad ustawą dyskusja przekonała wiele osób, że jest to rozwiązanie potrzebne. Jestem przekonana, że analogicznie będzie z konwencją - sama dyskusja spowoduje zmianę nastawienia do tego problemu - stwierdziła.
Zdaniem pełnomocniczki, konwencja wymusza zmianę spojrzenia na przemoc. My w Polsce mówimy przede wszystkim o przemocy domowej, ale przemoc zdarza się nie tylko w domu. Osią powinno być to, że jej ofiarami padają przede wszystkim kobiety, a niezwykle rzadko bywają jej sprawczyniami. Trudno być ślepym na ten fakt i nie brać go pod uwagę, tworząc strategie przeciwdziałania przemocy. Ja uważam, że to jedna z najważniejszych wartości, które wniesie konwencja - podkreśliła.
Jak mówiła wcześniej Kozłowska-Rajewicz, zlikwidowana zostanie wkrótce najważniejsza rozbieżność pomiędzy polskim prawem a konwencją - chodzi o tryb ścigania gwałtu, który w Polsce ścigany jest na wniosek ofiary, a w myśl konwencji powinien być przestępstwem ściganym z urzędu. Prace nad odpowiednimi zmianami w przepisach toczą się już w Sejmie. Konwencja ma chronić kobiety przed wszelkimi formami przemocy i dyskryminacji. Zwraca uwagę, że przemoc ma płeć - oparta jest na idei, że istnieje związek przemocy z nierównym traktowaniem, a promowanie równości pomiędzy kobietami i mężczyznami, walka ze stereotypami i dyskryminacją sprawiają, że walka z przemocą w rodzinie jest skuteczna.Dokument zobowiązuje państwa, które go podpiszą, między innymi do stworzenia oficjalnej, działającej 24 godziny na dobę, infolinii dla ofiar przemocy oraz portalu z informacjami, a także do zapewnienia odpowiedniej liczby schronisk i ośrodków wsparcia. Państwa muszą również przygotować procedury przesłuchań policyjnych chroniących przed wtórną wiktymizacją, monitorować i zbierać dane na temat przestępstw z uwzględnieniem płci oraz prowadzić akcje informacyjne w zakresie przeciwdziałania przemocy wobec kobiet, w tym szkoleń i informacji dla chłopców i mężczyzn.
Na tle dyskusji o konwencji doszło do sporu pomiędzy Kozłowską-Rajewicz, która przekonywała, że dokument należy jak najszybciej ratyfikować, a ministrem sprawiedliwości Jarosławem Gowinem, który widział w nim "wyraz ideologii feministycznej", służący "zwalczaniu tradycyjnej roli rodziny i promowaniu związków homoseksualnych". Zdaniem ministra, niektóre zapisy konwencji są sprzeczne z konstytucją.O podpisanie i ratyfikowanie Konwencji apelowały od dawna m.in. organizacje kobiece, broniące praw człowieka oraz pomagające ofiarom przemocy. Dokument skrytykowało natomiast m.in. Prezydium Episkopatu. Według biskupów, pomija on w definicji płci naturalne różnice biologiczne pomiędzy kobietą i mężczyzną. Niepokój hierarchów wzbudził też "obowiązek edukacji i promowania m.in. ‘niestereotypowych ról płci’, a więc homoseksualizmu i transseksualizmu".