Przed Sejmem od 2 dni koczują w namiotach przeciwnicy Prawa i Sprawiedliwości. Młodzi ludzie, często działacze młodzieżówek partyjnych, marzą o prawdziwej karierze politycznej. Czy to tylko mało reprezentatywny wycinek rzeczywistości, czy też grozi nam wybuch społecznego niezadowolenia?
Jeżeli byłbym premierem, to od razu bym zdymisjonował pana Lipińskiego, jeśli sam nie chciałby się podać do dymisji. Potem bym rozwiązał parlament, żeby naród zdecydował o tym, jak ma wyglądać następna kadencja - mówi jeden z młodych ludzi, koczujących w namiotach. Zwracają uwagę, że zbliżające się wybory samorządowe mogą pokazać, że w Polsce można coś zmienić bez pomocy Leppera czy Kaczyńskiego.
Namioty przed Sejmem przypominają obrazki z Kijowa czy z Budapesztu. Czy Polsce grozi wybuch społecznego niezadowolenia? To mało prawdopodobne – mówi prof. Jadwiga Staniszkis. Jej zdaniem, Polacy wolą wyjechać z kraju niż walczyć o zmianę, protesty natomiast wybuchają, gdy ludzie mają jeszcze nadzieję. W tym momencie nawet ja nie mam nadziei. Oczekuję raczej dużej apatii wyborczej niż wyjścia na ulicę - mówi w rozmowie z RMF FM. Na to właśnie liczy PiS, które chce za wszelką cenę utrzymać władzę.
W wybuch ulicznych protestów nie wierzy także prof. Ireneusz Krzemiński. On jednak nie jest już tak pewien, że rzeczywiście nie będzie demonstracji niezadowolenia. Dzisiaj rozmawiałem z kilkoma osobami. Taksówkarz, z którym jechałem powiedział: a najlepiej to by było powywieszać z pięciu przed Sejmem, to by się nauczyli. Tej złości było dużo - opowiada.
Sama złość to jednak za mało. Brak bowiem trybunów, liderów, którzy wyrwaliby Polaków z obywatelskiej apatii.
Dużo ostrzej sytuację w Polsce ocenia Wiaczesław Nikonow, rosyjski politolog blisko związany z Kremlem. Jego zdaniem, w Polsce użyto „technologii obalania władz”, wymyślonej za Oceanem, by destabilizować obszary byłego Związku Radzieckiego. Jako przykład podaje kolorowe rewolucje, które miały miejsce w byłym ZSRR i Europie Wschodniej. Przypomina Serbię, Gruzję i Kirgizję, a także Ukrainę, gdzie ujawnienie tajnych nagrań prezydenta Kuczmy doprowadziło do pomarańczowej rewolucji. Podobnie było niedawno na Węgrzech oraz na Litwie, gdzie premierowi próbowano udowodnić, że okłamywał wyborców.
Politolog sugeruje, że rewolucyjne technologie wymyślono w CIA, a posługiwali się nimi polscy politycy, wspierający Juszczenkę. Nie spodziewali się przy tym, że technologia może być zastosowana w samej Polsce. Nikonow ostrzega również Zachód, by nie próbował powtórki w samej Rosji, bo tutaj rewolucja nie będzie miała ani radosnego przebiegu, ani łagodnego koloru.