Bogdan Syrek stracił wczoraj stanowisko pierwszego zastępcy komendanta miejskiego policji w Krakowie - dowiedział się nieoficjalnie "Dziennik Polski". Jego odwołanie ma być pokłosiem afery z zatrzymaniem Marcina Ż., funkcjonariusza, który za pieniądze miał przekazywać policyjne informacje grupom przestępczym związanym ze środowiskiem pseudokibiców krakowskich klubów.

REKLAMA

Tydzień temu krakowski sąd aresztował Marcina Ż. na trzy miesiące. Prokuratura postawiła mu trzy zarzuty. Miał m.in. "przekazywać osobom nieuprawnionym informacje uzyskane w związku z wykonywaniem czynności służbowych". Chodziło o ujawnianie środowisku pseudokibiców informacji o planowanych działaniach policji. Kolejny zarzut dotyczy rozboju dokonanego w pierwszej połowie 2013 roku. Marcin Ż. przywłaszczył wtedy telefon komórkowy, 500 zł i dowód osobisty. Ostatni zarzut to nielegalne posiadanie amunicji.

32-latek pracował w Komendzie Miejskiej w Krakowie od 8 lat. Był policjantem w pionie patrolowo-interwencyjnym. Zatrzymano go 21 maja. Nad sprawą przez ponad rok pracowali funkcjonariusze Biura Spraw Wewnętrznych KGP. Pierwsze informacje o przestępczej działalności Marcina Ż. BSW otrzymało od pracujących z nim policjantów, którzy zaczęli się obawiać o swoje bezpieczeństwo - mówił rzecznik komendanta głównego policji insp. Mariusz Sokołowski. Dodał też, że w środowisku policyjnym tego typu przestępstwo jest postrzegane jako jedno z najgorszych i najniebezpieczniejszych. Daje bowiem przestępcom przewagę i pozwala im przygotować się na działania policji.

Jakiś czas temu zauważono sygnały, że policjant obraca się w środowisku, które nie przystoi policjantowi i z którym nie powinien on utrzymywać kontaktu. Nie było żadnych konkretnych podejrzeń, ale przekazaliśmy sygnał do wyjaśnienia - przyznał rzecznik małopolskiej policji Mariusz Ciarka.

Marcinowi Ż. grozi nawet 12 lat więzienia.

Dziennik Polski/RMF FM/MRod