"Nie mogłem sobie pozwolić na zdenerwowanie" - mówi Robert Wawryn z policji w Szprotawie w Lubuskiem. Policjant telefonicznie poinstruował rodziców 8-latka, jak przeprowadzić reanimację.

REKLAMA

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

policjant

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

policjant

Ośmiolatek ze Szprotawy w Lubuskiem został już wypisany ze szpitala do domu. Jego rodzice w czwartek rano zadzwonili na policję, gdy chłopiec zakrztusił się i przestał oddychać. Telefon odebrał starszy sierżant Robert Wawryn i udzielał na tyle skutecznych wskazówek, że dziecko zaczęło samo oddychać, zanim przyjechała karetka.

Wiedziałem, że rzecz jest poważna i trzeba tej pani jak najszybciej pomóc - mówi Wawryn w rozmowie z reporterem RMF FM Adamem Górczewskim.

Wiedziałem, co mówić. Moim zadaniem było jak najszybciej udzielić tej kobiecie wsparcia poprzez udzielenie instruktażu i wezwać pogotowie ratunkowe. W naszym zawodzie nie można sobie pozwolić na to, żeby być zdenerwowanym. Trzeba być opanowanym i przestrzegać wszystkich procedur - dodaje.

Wawryn na stanowisku kierowania pracuje trzy lata. Przyznaje, że to najpoważniejszy telefon, jaki do tej pory odebrał. Wyobrażałem sobie siebie w takiej sytuacji. Też mam dziecko i w myślach wiedziałem, co trzeba robić i tak przekazywałem tej pani, a ona później swojemu mężowi - wspomina.

Policjant przyznaje, że miał wrażenie, że rozmowa trwała wieki. To były 2-3 minuty i już to dziecko samoczynnie oddychało - dodaje.

Robert Wawryn skromnie zaznacza: Nie czuję się bohaterem. Bohaterami są jego rodzice - potrafili zadzwonić i wykonywali wszystkie moje polecenia. Dlatego dziecko żyje.

Matka chłopca spanikowana zadzwoniła na komisariat

W czwartek na komisariat w Szprotawie zadzwoniła bardzo zdenerwowana kobieta. Płacząc, krzyczała do słuchawki, że jej dziecko nie oddycha. Policjant natychmiast kazał jej uciskać klatkę piersiową i brzuszek chłopca. Potem radził rodzicom, jak udrożnić jego drogi oddechowe i poklepywać plecki, a potem zrobić sztuczne oddychanie.

W międzyczasie Robert Wawryn wezwał karetkę, nie przerywając rozmowy ze zrozpaczonymi rodzicami. Po około 2 minutach dziecko zaczęło oddychać, ale było nieprzytomne. Półtorej minuty później chłopiec się ocknął, a chwilę potem przyjechała karetka. Policjant przez cały czas rozmawiał z matką dziecka, przypominając, by rodzice kontrolowali, czy malec oddycha.

Lekarz, który przyjechał na miejsce, zabrał chłopca do szpitala. Życiu 8-latka nic nie grozi. Dziecko prawdopodobnie pechowo zakrztusiło się śliną. Jak podkreślają medycy, instruktaż, którego starszy sierżant Wawryn udzielił rodzicom, był wzorcowy.