Policja bada, czy funkcjonariusze lub prokuratorzy bezprawnie przekazali Krzysztofowi Rutkowskiemu informacje ws. śledztwa dotyczącego zaginięcia półrocznej Magdy z Sosnowca - dowiedział się reporter RMF FM. Detektyw w czwartek w nocy ogłosił, że rozwiązał sprawę rzekomego porwania dziecka.

REKLAMA

Funkcjonariusze, jak mówi rzecznik Komendy Głównej Policji Mariusz Sokołowski, mieli w piątek rano przesłuchać matkę dziewczynki i postawić jej ewentualnie zarzuty, ale nie zdążyli. Dlatego sprawdzają, czy ktoś nie informował Rutkowskiego. Tak jakoś dziwnie się składa, że w momencie, kiedy jest planowana kolejna czynność, która najprawdopodobniej doprowadziłaby do rozwikłania sprawy, w nocy następuje swoisty przełom - podkreśla Sokołowski.

Tym bardziej, że jak dodaje rzecznik KGP, jeszcze kilka godzin wcześniej detektyw przedstawiał dziennikarzom zupełnie inną wersję zdarzeń. Z dokumentów policyjnego postępowania wynika też, że główną wersją śledztwa przyjętą przez funkcjonariuszy już drugiego dnia po zawiadomieniu o porwaniu dziecka, był współudział matki. Takie były wnioski z przesłuchania kobiety.

Nasz psycholog policyjny stwierdził, co jest w dokumentacji prowadzonego postępowania, że ta osoba to osoba mało wiarygodna, osoba, która nie mówi prawdy - mówi Sokołowski. Jak twierdzi rzecznik, świadczył o tym też eksperyment z wózkiem przeprowadzony w miejscu podawanym jako miejsce porwania.

Półroczna Magda zaginęła 24 stycznia. Matka utrzymywała, że dziecko uprowadzono z wózka, gdy straciła przytomność na ulicy. Półtora tygodnia później przyznała, że dziecko zmarło na skutek nieszczęśliwego wypadku, a jego ciało ukryła. W piątek wieczorem wskazała policjantom miejsce pozostawienia zwłok dziewczynki. W sobotę usłyszała zarzuty nieumyślnego spowodowania śmierci dziecka i została aresztowana na dwa miesiące.