Sejmowa komisja śledcza najprawdopodobniej zajmie się sprawą nielegalnych podsłuchów zakładanych przez Centralne Biuro Śledcze – dowiedział się reporter RMF FM. Chodzi o podsłuchy zakładane do sprawy rzekomego zamachu na Zbigniewa Ziobrę. Według ustaleń kontroli w Komendzie Głównej Policji informacje o przygotowywanym zamachu były nieprawdziwe, a służyły wyłącznie do podsłuchiwania różnych osób, w tym dziennikarzy. O sprawie pisze też w internetowym wydaniu tygodnik "Polityka".
Jednym z „zamachowców” miał być prywatny detektyw z Sopotu, Rafał Rutkowski, drugim - Jerzy Godlewski, również detektyw, tyle że z Zielonej Góry. Informacje według ustaleń reportera RMF FM Romana Osicy dotarły do Zbigniewa Ziobry za pośrednictwem dziennikarzy jednej z prywatnych telewizji. Wtedy miał pojawić się pomysł, by wykorzystać te informacje do stworzenia legendy, aby służby mogły się zająć podsłuchiwaniem interesujących ministrów osób.
Jak wiadomo, detektywi mają częste kontakty z dziennikarzami. Janusz Kaczmarek, którego jeden z detektywów miał wziąć na celownik, mówi: Z perspektywy czasu uważam, że takiego zagrożenia chyba jednak nie było. Były za to podsłuchy. Jak się dowiedział reporter RMF FM, przy tej sprawie były szef CBŚ Jarosław Marzec otrzymał polecenie bezpośredniego kontaktowania się z ministrem sprawiedliwości, któremu na bieżąco raportował, co jego służby nagrały. Policja ma już dwa gotowe zawiadomienia do prokuratury właśnie m. in. na Marca. Sebastian Karpiniuk z sejmowej komisji śledczej do spraw nacisków powiedział, że najprawdopodobniej poprosi prokuraturę o akta tej sprawy i włączy je do prac komisji.