Zarzut narażenia na utratę życia oraz nieumyślnego spowodowania śmierci kobiety postawiła prokuratura czworgu pracownikom wrocławskiej izby wytrzeźwień. Pijana, agresywna 33-latka, która trafiła do placówki, została przypięta do łóżka pasami. Następnie, chcąc się uwolnić, wywołała pożar. W wyniku poparzeń zmarła w szpitalu.
Zarzuty w tej sprawie postawiono czworgu pracownikom izby wytrzeźwień: dwóm opiekunkom i dwóm kierownikom zmiany. Wszyscy usłyszeli takie same zarzuty, choć różnią się w opisie przestępstwa - powiedziała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu Małgorzata Klaus.
Wyjaśniła, że jednej z opiekunek prokuratura zarzuciła niedopełnienie obowiązków - chodzi o nieodebranie Małgorzacie Ł. zapalniczki. Druga opiekunka - według prokuratury - nie monitorowała pomieszczeń, gdzie przybywali nietrzeźwi pacjenci co 15 minut, choć taki miała obowiązek. Kierownikom zarzucamy brak nadzoru nad opiekunkami i wszystkim, co działo się na izbie wytrzeźwień w trakcie ich zmiany - mówiła Klaus. Dodała, że do zarzutów przyznali się dwaj kierownicy i opiekunka. Druga kobieta nie czuje się winna.
Po tragicznych wydarzeniach, jakie miały miejsce we wrocławskiej izbie wytrzeźwień w 2011 r. - gdy zmarło pięciu nietrzeźwych pacjentów - miasto zdecydowało się zlikwidować placówkę. W jej miejsce zostanie powołana nowa izba, która zajmie się osobami nadużywającymi alkoholu. Będzie to centrum terapii - poinformował rzecznik prasowy urzędu miasta we Wrocławiu Paweł Czuma. Dodał, że izba przestanie istnieć latem, gdy swoją działalność rozpocznie nowe centrum, które będzie prowadzone przez jedną z organizacji pozarządowych.