Prokuratura chce trzymiesięcznego aresztu dla Palestyńczyka, który we wtorek na Placu Defilad w Warszawie podpalił barak z 10 butlami z gazem. Doszło do tego podczas przymusowego demontażu starego samolotu, przerobionego na bar z kebabem, którego właścicielem miał być Fadi M.
Mężczyzna jest podejrzany o przestępstwo za które grozi do 10 lat więzienia. Usłyszał zarzut sprowadzenia zdarzenia zagrażającego życiu lub zdrowiu wielu osób, oraz mieniu w wielkich rozmiarach. Przyznał się do zarzutu i złożył obszerne wyjaśnienia. W czwartek sąd zdecyduje, czy Palestyńczyk trafi do aresztu.
"W trakcie akcji polegającej na usuwaniu wraku samolotu, na miejscu pojawił się mężczyzna, podający się za właściciela jednego z baraków. Pomiędzy nim a pracownikami doszło do nieporozumienia, w trakcie którego Fadi M. uderzył jednego z pracowników firmy rozbiórkowej" - informuje prokuratura.
Obywatel Palestyny wszedł do jednego z baraków zlokalizowanego wzdłuż kadłuba samolotu a potem pojawił się tam ogień.
Podczas przesłuchania tłumaczył, że jego zachowanie wynikało z nerwowej sytuacji w jakiej się z znalazł.
(ug)