Jest wyrok w sprawie nieudanego wspólnego samobójstwa party z Radomia. 30-latek razem z partnerką chcieli zginąć w wypadku samochodowym - ona zmarła, on przeżył. Sąd Okręgowy skazał mężczyznę na 7 miesięcy więzienia. Wyrok nie jest prawomocny.
Do dramatycznego wypadku doszło we wrześniu 2015 roku. Wówczas 26-letni mężczyzna razem z 20-letnią partnerką postanowili popełnić samobójstwo. Najpierw podcięli sobie żyły, a potem wsiedli do samochodu i postanowili spowodować wypadek, w którym oboje by zginęli. Rozpędzonym samochodem, którym kierował mężczyzna, wjechali w drzewo na drodze w powiecie przysuskim. Na miejscu zginęła tylko kobieta. Mężczyzna trafił do szpitala w ciężkim stanie.
Prokuratura oskarżyła mężczyznę o zabójstwo. W ocenie sądu brakowało jednak przekonywujących dowodów, że to właśnie działania oskarżonego doprowadziły do śmierci kobiety.
Na podstawie dowodów sąd uznał, że mężczyzna może odpowiadać jedynie za udzielenie pomocy 20-latce w popełnieniu samobójstwa. Zdaniem sądu mężczyzna wspierał kobietę i utwierdzał w przekonaniu o słuszności podjętej decyzji o samobójstwie, deklarując jednocześnie wspólne odebranie sobie życia. Miał też pomóc jej w dokonaniu kilku nacięć na przedramionach. Sąd zaznaczył jednocześnie, że mężczyzna miał w tym czasie "w znacznym stopniu ograniczoną zdolność rozpoznania znaczenia czynu i pokierowania swoim postępowaniem".
W toku procesu nie udało się też ustalić, co było bezpośrednią przyczyną śmierci 20-latki. Nie ma pewności - zgodnie z treścią opinii biegłej - czy kobieta jeszcze żyła w momencie uderzenia w drzewo pojazdu marki audi A4, którym kierował oskarżony, czy zmarła wcześniej - podkreślił w ustnym uzasadnieniu wyroku sąd.
Proces toczył się z wyłączeniem jawności. Sąd pozwolił dziennikarzom jedynie na wysłuchanie wyroku i jego krótkiego uzasadnienia. Wyrok nie jest prawomocny.