Wagon towarowy to jeden z symboli obchodów 80. rocznicy wyzwolenia niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego i zagłady Auschwitz. Ten, który można zobaczyć w Oświęcimiu 27 stycznia, stojący na środku rampy ("peronu") przed bramą, przez którą przejeżdżały pociągi w latach 40., a także znajdujące się pod nim tory, są szczególnym przypomnieniem oryginalnej przestrzeni, w której życie straciło ponad milion ofiar. Wśród nich najliczniejszą grupę stanowili Żydzi i Polacy, ale również m.in. Węgrzy, Czesi, Francuzi, Romowie, Grecy, Hiszpanie, Holendrzy czy Rosjanie.

REKLAMA

Wagon, który można oglądać w Oświęcimiu przy okazji przy okazji 80. rocznicy wyzwolenia niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego i zagłady Auschwitz, pochodzi z Niemiec.

"W latach 1919-25, wyprodukowano ponad 120 tys. wagonów tego typu. W wielu z nich deportowano ludzi do obozu Auschwitz, co ma swoje potwierdzenie w dokumentach i fotografiach archiwalnych" - informuje Muzeum Auschwitz.

Jak wyglądała droga do obozu w wagonach towarowych?

Właśnie takimi wagonami połączonymi w składy zwożono więźniów z całej okupowanej przez Niemców Europy do obozu Auschwitz-Birkenau - miejsca kaźni, gdzie na niewielkim obszarze straciło życie ponad milion ludzi.

Wzięli nas do pociągu. Ja i moja bratowa trafiłyśmy do jednego z wagonów towarowych. Dali po pół bochenka chleba. To było tak dużo! W wagonie trzeba było siedzieć rzędami z rozkraczonymi nogami i „jedna w drugiej”, żeby się jak najwięcej zmieściło. Nie można było szpilki wetknąć, każdy milimetr miejsca był wykorzystany. Wiele było tych rzędów. Nie wolno było zmienić pozycji. To był sierpień, było gorąco. Moja podróż do Auschwitz trwała trzydzieści parę godzin - bez wody, bez siusiu, bez możliwości załatwienia się. Nie wolno się było ruszyć. To było uczucie, jakby w ciało wbijały się igły. I tak dni, i noce. Nigdy nie przypuszczałam, że siedzenie może być taką męką - mówi Halina Birenbaum, polsko-izraelska poetka, pisarka i tłumaczka w rozmowie Magdaleną Olejnik z RMF FM.

Wspomnienia ocalałej można przeczytać TUTAJ.

"Pustka tej rampy jest sztuczna"

Po przyjeździe do Auschwitz, po otwarciu drzwi wagonów, ludzie byli wypędzani na tzw. rampę. Tam odbywały się selekcje, podczas których SS-mani decydowali o oddelegowaniu kogoś do pracy lub posłaniu na śmierć - do komory gazowej.

Ponieważ podróż trwała niejednokrotnie kilkadziesiąt godzin, a czasem nawet dni - i odbywała się w nieludzkich warunkach - część osób traciła życie już w wagonach. To, jak wyglądało przybycie transportu do obozu, opisał w jednym z opowiadań Tadeusz Borowski, pisarz, poeta, przywieziony do Auschwitz w 1943 roku:

"Szczęknęły rygle, wagony otwarto. Fala świeżego powietrza wdarła się do środka, uderzając ludzi jakby czadem. Niezmiernie zbici, przytłoczeni potworną ilością bagażu, waliz, walizeczek, walizek, plecaków, tłumoków wszelkiego rodzaju (wieźli bowiem to wszystko, co stanowiło ich dawne życie, a miało rozpocząć przyszłe), gnieździli się w strasznej ciasnocie, mdleli od upału, dusili się i dusili innych. Teraz skupili się przy otwartych drzwiach, dysząc jak ryby wyrzucone na piasek (…). Wskakuje się do środka. Porozrzucane po kątach wśród kału ludzkiego i pogubionych zegarków leżą poduszone, podeptane niemowlęta, nagie potworki o ogromnych głowach i wydętych brzuchach. Wynosi się je jak kurczaki, trzymając po parę w jednej garści".

T. Borowski, „Proszę państwa do gazu”, opowiadanie ze zbioru „Pożegnanie z Marią”, 1947

Jak mówił niegdyś dr Piotr M.A. Cywiński, dyrektor Muzeum Auschwitz, obecnie pustka tej rampy jest sztuczna.

Patrząc na pojedynczy wagon, towarzyszący dzisiejszym obchodom 80. rocznicy wyzwolenia obozu oraz wielką, pustą, okalającą go przestrzeń, trzeba wyobrazić sobie setki przerażonych ludzi wysiadających z pociągu; niewiedzących, co ich czeka.

Pomóc może jedynie kilka fotografii dokumentujących przybycie transportów do Auschwitz. Podchodzą one z albumu przypadkowo znalezionego przez ocalałą słowacką Żydówkę Lili Jakob w budynku zajmowanym w czasie wojny przez SS na terenie innego obozu koncentracyjnego - w pobliżu Nordhausen.

Fotografie - jak podaje instytut Yad Vashem - zostały wykonane na polecenie komendanta Auschwitz Rudolfa Hoessa przez szefa wydziału identyfikacji SS Bernharda Waltera i jego asystenta Ernsta Hoffmanna. Dokumentują przyjazd Żydów węgierskich do Auschwitz późną wiosną i latem 1944 roku.

Oryginalny niemiecki tytuł albumu to "Przesiedlenie Żydów z Węgier".