Czy pociski z bronią chemiczną, znalezione przez polski wywiad w Iraku były tak groźne jak twierdzą Polacy, czy też - jak udowadniają Amerykanie - bezużyteczne. Przeprowadzone testy wykazały, że w dwóch głowicach były resztki sarinu, a w pozostałych nie znaleziono żadnych substancji chemicznych.
Szef Wojskowych Służb Informacyjnych - Marek Dukaczewski przyznaje, że pociski pochodzące prawdopodobnie z lat 80. nie miały bezpośredniego zastosowania bojowego: Ze wstępnej oceny wynika, że raczej nie nadawałyby się do bojowego odpalenia. Natomiast mogą być użyte jako środek, który wykorzystany będzie przy ataku samobójczym jako mina chemiczna.
Szef WSI potwierdza, że Polacy przejęli 17 głowic rakiet Grad i dwa pociski moździerzowe kalibru 82 mm. Termin "przejęli" - oznacza jednak "kupili". Zapałacili gotówką najpierw za dwie, a gdy potwierdzono, że to broń chemiczna za pozostałych 17 pocisków. Generał Marek Dukaczewski nie chciał jednak ujawnić, za ile, gdzie i z kim dokonano transakcji: Kupiliśmy od tych, którzy wiedzieli, gdzie te pociski się znajdują - ujawnił jedynie gen. Dukaczewski.
Jak dodaje, terroryści w Iraku oferowali handlarzom za takie same głowice po 5 tys. dolarów za sztukę. Jednak nie znaleziono żadnych dowodów, że pociski dostały się w ręce bojówkarzy. Wiadomo, że pociski ukryto przed inspektorami ONZ.
A jak twierdzi dowódca Wielonarodowej Dywizji generał Mieczysław Bieniek,
pociski z gazem bojowym znalezione przez polski wywiad wojskowy w Iraku mogą zostać wykorzystane jako dowód podczas mającego się rozpocząć za kilka miesięcy procesu Saddama Husajna.