Na razie nie można zawiesić ordynatora oddziału ginekologii szpitala we Włocławku, gdzie w nocy z czwartku na piątek zmarły nienarodzone bliźniaki – dowiedział się reporter RMF FM Paweł Balinowski. Wnioskował o to minister zdrowia Bartosz Arłukowicz.
Na razie zawieszenie ordynatora w obowiązkach jest niemożliwe, bo w tym momencie oznaczałoby to zamknięcie oddziału i konieczność przeniesienia wszystkich ciężarnych pacjentek do innego szpitala. Spowodowałoby też istotne braki kadrowe.
Nie oznacza to jednak, że ordynator pozostanie na stanowisku. Dyrekcja szpitala, na polecenie marszałka województwa szuka specjalisty, który zastąpi szefa włocławskiej ginekologii. Taki zastępca powinien znaleźć się w najbliższych dniach.
Po śmierci bliźniaków kontrole na terenie szpitala prowadzi NFZ i ministerstwo zdrowia. Rodzice zmarłych tuż przed porodem dzieci zarzucają lekarzom, że ci zbyt długo zwlekali z cesarskim cięciem. Śledztwo w tej sprawie wszczęła dziś też prokuratura we Włocławku.
Przypomnijmy, że do śmierci bliźniąt doszło w Szpitalu Specjalistycznym im. ks. Jerzego Popiełuszki we Włocławku w nocy z czwartku na piątek. Według ojca, przyczyniły się do tego zaniedbania ze strony szpitala. Matka bliźniąt przebywała w szpitalu przez dwa tygodnie, na przełomie grudnia i stycznia, z powodu komplikacji ciąży. Opuściła lecznicę tydzień temu, ale zgodnie z zaleceniami zgłosiła się ponownie w czwartek, zaniepokojona gwałtownymi skokami ciśnienia. Według relacji ojca dzieci, ginekolog zalecił niezwłoczne przeprowadzenie zabiegu cesarskiego cięcia. Nie zrobiono tego, gdyż - jak usłyszał od personelu szpitala - osoba kompetentna do wykonania koniecznego badania ultrasonografem (usg) miała być na miejscu dopiero następnego dnia.
Głos w sprawie zabrał dziś dyrektor szpitala Krzysztof Malatyński. Decyzję o tym, kiedy podejmuje się taki zabieg (cesarskie cięcie - przyp. red.) podejmuje lekarz. Skoro podjął decyzję, żeby takiego zabiegu nie przeprowadzać, to rozumiem, że ona była słuszna - mówił Malatyński. Dodał, że do czasu wyjaśnienia sprawy, lekarze, którzy zajmowali się pacjentką, nie zostaną odsunięci od swoich obowiązków. Trudno cokolwiek zarzucać, jeśli nie wiemy do końca, co się stało - mówił dyrektor szpitala na konferencji prasowej. Dodał, że ewentualne konsekwencje służbowe wobec lekarzy będą wyciągane wtedy, gdy swoje postępowania zakończą prokuratura i komisja badająca sprawę.
(mal)