Radość z polskiego „tak” dla Unii miesza się z niepokojem o przyszłość. Komentatorzy podkreślają, że niektóre instytucje naszego państwa, ciągle nie są gotowe do właściwego skorzystania z dobrodziejstw jakie da nam członkostwo w Unii Europejskiej. Tak więc czeka nas jeszcze dużo pracy.
Do referendum ze zrozumieniem przyjmowano pewien zastój w naszych przygotowaniach do członkostwa, bo te trudne decyzje mogły zaszkodzić wynikom referendum. Komisja Europejska wstrzymywała się więc z krytyką. Komisarz Verheugen "tuszował" wiele naszych niedociągnięć.
Polscy dyplomaci zdają sobie jednak z tego sprawę. Wczoraj wieczorem ambasador Polski przy Unii Marek Rela powiedział, że teraz dopiero rozpoczęły się schody.
Aby wypełnić nasze zobowiązania negocjacyjne, pozostało nam do uchwalenia wiele ustaw. Są to ważne sprawy związane z rolnictwem, ochroną środowiska, rynkiem audiowizualnym. Rząd powinien także wzmocnić finansowo i kadrowo administrację.
Trzeba także na serio zabrać się za walkę z korupcją. Bruksela skarży się, że wciąż nie funkcjonuje w Warszawie specjalne biuro OLAF-u do zwalczania oszustw w przepływie unijnej pomocy.
Pozostaje także kwestia uszczelnienia i skomputeryzowania granic, tak aby w dniu naszego wejścia do Unii nie nastąpiły jakieś perturbacje na wspólnym rynku.
Ważna jest także sprawa wiz dla naszych wschodnich sąsiadów, które będziemy musieli wprowadzić mimo, że nie jest to niepopularne.
Jakość naszego członkostwa w Unii, nasze znaczenie będzie w dużej mierze zależało właśnie od stopnia naszego przygotowania.
Jeżeli będziemy krajem słabym, który co chwila będzie musiał bronić się w Trybunale Sprawiedliwości, nieustannie nadganiać opóźnienia to nasza pozycja będzie słabsza. Warto więc jak najwięcej zrobić przez następne 11 miesięcy.
12:25