Pierwsze wypłaty zaległości dla podwykonawców pracujących dla Astaldi na kontrakcie kolejowym Warszawa - Lublin rozpoczną się w czwartek - poinformował w środę członek zarządu PKP PLK Arnold Bresch. Dodał, że na początek wypłaconych ma być 15 mln zł. Włoski gigant wycofał się w piątek z dwóch kontraktów na modernizację linii kolejowych na trasach Warszawa-Lublin i Poznań-Wrocław i może zalegać z płatnościami na kilkadziesiąt milionów złotych.
Trzy miliony złotych już wypłacono, a kolejne 15 milionów zostanie przelane jutro. Ministerstwo Infrastruktury i PKP obiecują pomoc dla podwykonawców firmy Astaldi. W sumie Włosi zalegają 45 milionów złotych.
Resort deklaruje, że docelowo spłaci całość, ale domaga się też, by Astaldi wróciło na plac budowy. Dziś i jutro czekamy na powrót firmy Astaldi do realizacji kontraktu. Jeśli nie wróci firma do realizacji kontraktu, to będziemy podejmowali następne kroki - mówił wiceszef resortu infrastruktury Andrzej Bittel.
Według naszych informacji kierownictwo PKP zaproponowało, by podwykonawcy ubiegali się o zwrot pieniędzy na podstawie specustawy. Według procedury będą musieli przedstawić faktury, żeby potwierdzić przeprowadzone inwestycje. Na ich weryfikację PKP będzie miało trzy dni.
Przedstawiciele firm nie są z tego jednak zadowoleni. Twierdzą, że dotrzymanie terminu będzie nierealne, bo do weryfikacji będzie kilkanaście tysięcy faktur.
Firma Astaldi nie wróci do kontraktów kolejowych na trasach Warszawa-Lublin i Poznań-Wrocław - mówił RMF FM rzecznik firmy Mateusz Witczyński.
Rzecznik Astaldi mówi, że odstąpienie od umowy "jest skuteczne i uzasadnione". Podkreśla także, że to przez znaczącą zmianę warunków rynkowych, o których rząd i PKP byli wielokrotnie informowani. Chodzi o wzrost cen materiałów, problemy z pozyskaniem i transportem tłocznia, a także brak pracowników. To wszystko zdaniem Mateusza Witczyńskiego spowodowało, że firma nie może brać ryzyka tylko na siebie i kontynuować tych inwestycji.
Odcinamy tzw. pozycje szkodliwe, czyli pozycje, które nie dość, że nie przynoszą zysku, to niosą ze sobą ryzyko dla firmy - mówi.
Rzecznik Astaldi nie potrafi powiedzieć, ile dokładnie pieniędzy firma zalega podwykonawcom. Ale jak mówi, to nie problem, bo może zapłacić zamawiający.
Jeśli roboty zostały wykonane i odebrane przez zamawiającego, to zostaną rozliczone - podkreśla.
Witczyński zapewnia, że pozostałe kontrakty realizowane przez Astaldi - Południowa Obwodnica Warszawy, tunel na zakopiance i warszawskie metro - nie są zagrożone. Nie rozważamy odstąpienia od żadnych innych kontraktów poza tymi dwoma kolejowymi. A realizacja pozostałych i pozyskiwanie nowych kontraktów nie powinna być zagrożona w najbliższym czasie - mówi rzecznik firmy Mateusz Witczyński.
Według mediów włoski koncern popadł w kłopoty finansowe z powodu komplikacji przy budowie mostu przez Bosfor.
Firma w swojej prawie 90-letniej historii budowała m.in. metro w Rzymie, Mediolanie i Kopenhadze, szybką kolej z Rzymu do Neapolu, europejski wielki teleskop w Chile i Wielki Zderzacz Hadronów w Szwajcarii.
Podwykonawcy dają kierownictwu PKP czas do poniedziałku na wypłatę zaległości. Piszą, że na uregulowanie płatności za wykonane prace i usługi czekają już od czerwca. Według nich kierownictwo PKP zapewniało, że wszystko zostanie uregulowanie, ale tak się jednak nie stało.
Jesteśmy na skraju bankructwa. Nie mamy za co zapłacić podatków, zaległych faktur za zakup paliwa i wynagrodzeń dla pracowników - piszą w dokumencie, który został przesłany również do Kancelarii Premiera i ministra infrastruktury.
Niektórzy w rozmowie z naszym dziennikarzem zapewniają, że w ciągu najbliższych dni ich biznesy mogą upaść, przez co kilka tysięcy osób może stracić pracę. Dla nas oznacza ogłoszenie upadłości, stracimy płynność finansowa, jeśli nie dostaniemy pieniędzy w ciągu tygodnia - usłyszał nasz dziennikarz od jednego z przedsiębiorców.
Z informacji reportera RMF FM Patryka Michalskiego wynika, że jeśli nie uda się osiągnąć porozumienia, to w przyszły wtorek drogi krajowe nr 17 i 19 zostaną zablokowane przez setki ciężarówek. Zablokujemy drogi po niedzieli i w ten sposób będziemy próbowali ratować swoje interesy - mówią.
Kierownicy dwóch firm, z którymi rozmawiał nasz dziennikarz, twierdzą, że Astaldi zalega im ponad 6 milionów złotych. W podobnej sytuacji są dziesiątki innych osób, które mają pretensje nie tylko do włoskiego giganta. Ich zdaniem kierownictwo PKP PLK odrzuciło trzy propozycje porozumienia i niewystarczająco interesowało się sprawą, wiedząc o problemach co najmniej od maja.
Wiceminister Bittel twierdzi z kolei, że resort nie ma informacji o proteście. Na Twitterze pojawiła się informacja o proteście, który ma się szykować. My nie mamy takiej informacji, w tym rozumieniu, że ze spotkania z podwykonawcami, które w środę odbyliśmy, taka groźba nie wyniknęła. Zostało złożone niepodpisane pismo w sekretariacie spółki, nie wiemy, kto jest jego autorem. Zakładamy, że jest to efekt, być może jakiegoś wcześniejszego nastawienia do tego, co może zastać podwykonawców w PKP PLK. Wydaje się, że to spotkanie rozwiało pewne niepokoje, które mogły się gromadzić - powiedział Bittel.
(az)