Klub Prawa i Sprawiedliwości złożył w Sejmie projekt nowelizacji ustawy o ustroju sądów powszechnych, Sądzie Najwyższym i innych ustaw: chodzi o zmiany dyscyplinujące sędziów, których szczegóły ujawnił dziennikarz RMF FM Patryk Michalski. Zgodnie z projektem, sędziom grozić może - za kwestionowanie statusu innych sędziów - m.in. nawet usunięcie z zawodu. Dokument przewiduje również m.in. zmianę w procedurze wyboru I Prezesa Sądu Najwyższego. Jak ogłosili na konferencji prasowej w Sejmie posłowie klubu PiS Jan Kanthak, Sebastian Kaleta i Jacek Ozdoba, nowe przepisy mają dyscyplinować sędziów, którzy przekraczają swoje uprawnienia.
Prawo i Sprawiedliwość przygotowało - jak ujawnił nasz dziennikarz - kolejną już nowelizację ustaw o sądach powszechnych i Sądzie Najwyższym: zmiany są pokłosiem niedawnego wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który zbadanie legalności działania Krajowej Rady Sądownictwa i Izby Dyscyplinarnej SN powierzył polskiemu Sądowi Najwyższemu.
Według nowelizacji, podważanie statusu innych sędziów, w tym tych wskazanych przez tzw. nową KRS - w odniesieniu do której sędziowie SN orzekli ostatnio, że nie daje ona wystarczających gwarancji niezależności od władzy ustawodawczej - traktowane będzie jako wykroczenie przeciwko wymiarowi sprawiedliwości i będzie najcięższym deliktem dyscyplinarnym - i w związku z tym podlegało będzie najsurowszej karze.
Sędziom sądów powszechnych groziło będzie w takiej sytuacji przeniesienie do innego miejsca pracy lub usunięcie z zawodu, a w przypadku sędziów Sądu Najwyższego w grę wchodzić będzie wyłącznie złożenie z urzędu sędziego, czyli usunięcie z zawodu.
Do katalogu kar wprowadzona ma być również kara pieniężna w wysokości miesięcznego wynagrodzenia wraz z dodatkami.
Zmiany mają pozwolić dyscyplinować również tych sędziów, którzy nie chcieli opiniować kandydatów na nowych sędziów - a takie sytuacje miały w ostatnim czasie miejsce. Zgodnie z projektem, jeśli kolegia sądów nie zaopiniują kandydatów na nowych sędziów, to będzie to oznaczało wydanie pozytywnej opinii.
Przygotowany przez Prawo i Sprawiedliwość projekt przewiduje również zmianę w procedurze wyboru Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego.
Zgodnie z dokumentem, jeśli Sąd Najwyższy nie przeprowadzi prawidłowo procedury wskazania prezydentowi kandydatów na I Prezesa SN, prezydent będzie mógł powołać p.o. I Prezesa SN, który przeprowadzi tę procedurę.
Zmiana ta - tłumaczył na konferencji prasowej wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta - ma zabezpieczyć "ciągłość funkcjonowania Sądu Najwyższego na wypadek, gdyby w Sądzie Najwyższym nie wszyscy sędziowie tego sądu byli respektowani przez I Prezes SN jako sędziowie Sądu Najwyższego".
Jak dodał, chodzi o uniknięcie sparaliżowania procesu wyboru nowego I Prezesa SN po zakończeniu kadencji prof. Małgorzaty Gersdorf.
Jeśli Sąd Najwyższy nie przeprowadzi prawidłowo procedury wskazania kandydatów prezydentowi, to - wedle naszej propozycji - prezydent po upływie kadencji I Prezes wskaże p.o. I Prezesa SN, aby ten jak najszybciej przeprowadził zgodnie z przepisami prawa to zgromadzenie, aby Sąd Najwyższy mógł funkcjonować i nie był sparaliżowany - przekazał Kaleta.
Informując na konferencji prasowej w Sejmie o złożeniu projektu, poseł Jan Kanthak oświadczył, że "jest to odpowiedź na działanie, które podejmuje część środowiska sędziowskiego, które samo nazwało się nadzwyczajną kastą".
Jak wyjaśnił, chodzi na przykład o "roszczenie sobie prawa do oceniania, czy sędziowie wybrani przez demokratyczną KRS i powołani przez prezydenta mogą pełnić ten urząd".
"W ustawie, którą skierowaliśmy do laski marszałkowskiej, przewidziane są przepisy dotyczące kwalifikowanego deliktu dyscyplinarnego, właśnie związanego z troską o porządek prawny, o praworządność w państwie polskim i działalność zgodnie z konstytucją" - mówił Kanthak.
"Przepisy przewidują nawet możliwość złożenia z urzędu sędziów, którzy domniemywaliby sobie możliwość podważania KRS czy prerogatyw prezydenta czy też podważania innych sędziów" - ogłosił.
Komentując wcześniej w rozmowie z RMF FM projektowane przez PiS zmiany, rzecznik Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia, sędzia Bartłomiej Przymusiński stwierdził wprost: "Te regulacje brzmią jak wprowadzenie stanu wojennego w sądownictwie".
Proponowane przepisy porównał z PRL-owskimi regulacjami o doraźnym ściganiu i karaniu osób nieprawomyślnych - w tym wypadku, według Przymusińskiego: sędziów broniących niezależności.
Zwrócił również uwagę na bezpośrednią i realną ingerencję w sposób orzekania przez sędziów: "Z tych przepisów wynika, czego nie wolno sędziom robić i jakich orzeczeń nie mogą wydawać".
"Wszystko to razem budzi wyraźne skojarzenie z czasami głębokiego komunizmu" - ocenił sędzia Przymusiński.
Jednoznacznie krytycznie ujawnione przez Patryka Michalskiego propozycje PiS ocenił również poseł Platformy Obywatelskiej, były minister sprawiedliwości Borys Budka.
"To jest skandaliczny projekt ustawy. (...) PiS idzie na zwarcie, PiS próbuje rozpocząć kolejną bitwę z polskimi sądami, w której nie chodzi absolutnie o to, aby wymiar sprawiedliwości działał lepiej, ale o to, by całkowicie podporządkować władzę sądowniczą władzy wykonawczej, by to politycy zastąpili sędziów i by to politycy decydowali o tym, jakie wyroki będą zapadały w polskich sądach" - stwierdził polityk.
"Mamy do czynienia z wojną rządu z niezależnym wymiarem sprawiedliwości. To jest wojna rządu o to, żeby w Polsce przestały istnieć standardy demokratyczne, żebyśmy byli krajem na wzór autorytarnej Turcji czy Rosji" - komentował.