Policja poszukuje Roberta N. ps. Frog, jednak nie w związku ze sfilmowanym wyścigiem sportowym BMW po ulicach Warszawy, ale za ucieczkę przed funkcjonariuszami w lutym tego roku w okolicach Kielc. Miesiąc później prokuratura stwierdziła, że kierowca uciekając przed policją nie popełnił przestępstwa.
Cztery miesiące temu policjanci ścigali Roberta N. 35 kilometrów, złamał wtedy kilkadziesiąt przepisów. Okazuje się, że do tej pory jest bezkarny. Teraz szuka go za to policja. Nie może zrobić tego w sprawie szaleńczej jazdy ulicami Warszawy, ponieważ śledztwo w tej sprawie wszczęła już prokuratura. W tym wypadku policja może działać tylko na jej zlecenie. Śledczy natomiast na razie nie wydali polecenia poszukiwań, czy nawet ustalenia miejsca pobytu Roberta N.
Policjanci znaleźli jednak metodę, by odnaleźć młodego mężczyznę, który mocno zaszedł im za skórę.
My mamy do tego pana także jakąś sprawę związaną z wykroczeniami, jakie popełniał wcześniej - komendant główny Marek Działoszyński tłumaczy, że kielecka policja chciała, by "Frog" za kilkudziesięciokilometrową szaleńczą ucieczkę odpowiadał przed prokuratorem. W marcu śledczy z Kielc stwierdzili jednak, że jadąc z prędkością 220 km/h i łamiąc równocześnie 80 razy przepisy, nie popełnił przestępstwa i sprawę umorzyli. Teraz więc Robert N. ma odpowiadać za wykroczenia. Co ciekawe - jak zauważa reporter RMF FM Krzysztof Zasada - te poszukiwania ruszyły dopiero kilka dni temu.
Uliczny rajd Roberta N. z lutego tego roku:
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Film, na którym widać m.in., jak białe BMW M3 pędzi przez Warszawę, przejeżdża przez skrzyżowanie na czerwonym świetle i omija wysepki z lewej strony, trafił do sieci w ubiegłym tygodniu:
Wiele wskazuje na to, że w poniedziałek "Frog" opublikował na YouTube jeszcze jeden filmik. Na nagraniu kpi z policjantów. Tak głośnej i medialnej sprawy nikt się nie spodziewał, ale skoro dzieje się jak się dzieje - niech żyje bal - taki wpis pojawił się przy nagraniu. Pozdrawiam naszą kochaną policję, która średnio daje radę. Do zobaczenia - mówił autor filmu: