Znane są już wstępne wyniki sekcji zwłok 2,5-latki ze Skierniewic. Na razie nie sposób określić, czy gdyby lekarz dotarł wcześniej, dziecko by żyło. Przypomnijmy, karetka przyjechała dopiero po drugim wezwaniu. Wtedy okazało się, że Dominice nie można było podać tlenu, bo butle były puste.
Dziś w sprawie śmierci małej Dominiki przesłuchanych zostanie siedem osób. Wśród nich są m.in. matka dziewczynki.
Lekarz z punktu nocnej pomocy lekarskiej w Skierniewicach, po wyjściu z prokuratury, nie chciał rozmawiać z dziennikarzami. Nie mogę o tym rozmawiać, bo sprawa jest w prokuraturze. Nie róbcie sensacji, bo to nie o to chodzi - powiedział.
Babcia dziewczynki powiedziała, że ani ona, ani rodzice dziecka nie mają żalu do lekarza ze skierniewickiego punku, ale do dyspozytora pogotowia, który wysłał karetkę dopiero po drugim wezwaniu.
Teraz wychodzi na jaw, że pierwsza karetka, która przyjechała na miejsce, była niekompletnie wyposażona. Jedna butla miała - jak mówi babcia dziecka - tlenu na pięć minut, druga była całkowicie pusta. Kiedy dziecko straciło oddech, przyjechała druga karetka. Tym razem już z lekarzem.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Natomiast w Zakładzie Medycyny Sądowej w Łodzi przeprowadzono sekcję zwłok dziecka. Nie dała jednak jednoznacznej odpowiedzi, co było przyczyną śmierci Dominiki. Sekcja wykazała jedynie, że dziewczynka miała obrzęk mózgu. Dokładną przyczynę śmierci dziecka wykażą dopiero szczegółowe badania m.in. próbek tkanek. Na ekspertyzy trzeba będzie zaczekać kilka tygodni.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Śledztwo w sprawie śmierci dziewczynki zostało wszczęte w piątek. 2,5-latka trafiła do szpitala im. Marii Konopnickiej w Łodzi w stanie krytycznym. Dziecko mimo wysiłku lekarzy zmarło. Karetka pogotowia do dziecka przyjechała dopiero za drugim razem. Wcześniej przyjazdu odmówił też lekarz nocnej i świątecznej pomocy.
Nasza redakcja ma dwa nagrania rozmów prowadzonych przez matkę dziecka z Wojewódzką Stacją Ratownictwa Medycznego w Łodzi. Z pierwszej rozmowy przeprowadzonej w poprzednią niedzielę ok. godz. 22 wynika, że matka szczegółowo informowała dyspozytorkę o stanie dziecka. Mówiła m.in., że dziewczynka od poprzedniego dnia gorączkuje (w trakcie rozmowy miała 39 stopni C, wcześniej temperatura dochodziła do 42 st. C), a od trzech godzin ma biegunkę, dreszcze i drgawki. Kobieta podała też informację, że dziecko jest pod opieką neurologa.
W odpowiedzi dyspozytor podał matce dziecka telefon do poradni świadczącej nocną i świąteczną pomoc medyczną w Skierniewicach. Punkt nocnej i świątecznej pomocy w Skierniewicach poinformował nas też o tym, że dyspozytor pogotowia sam podejmuje decyzję o wysłaniu do chorego karetki, a także, że ich lekarz nie odmówił przyjazdu do dziecka - wyjaśnił rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi Krzysztof Kopania.
Rzeczniczka Praw Pacjenta wszczęła postępowanie ws. śmierci 2,5-letniej dziewczynki, która nie otrzymała na czas pomocy lekarskiej. W mojej ocenie zawiódł człowiek - powiedziała Krystyna Kozłowska. Śledczy od piątku wyjaśniają okoliczności śmierci dziewczynki, która w krytycznym stanie trafiła do szpitala w Łodzi. Wezwana na pomoc karetka, przyjechała dopiero za drugim razem.Moja opinia w tej sprawie jest taka, że to nie system zawodzi, to często zawodzi człowiek w tym systemie. Gdyby było więcej empatii i zainteresowania ze strony personelu, który rozmawia z pacjentem, być może nie doszłoby do tak tragicznej sytuacji - dodała rzeczniczka praw pacjenta. Zleciła również postępowanie wyjaśniające w stacji pogotowia, do której dzwoniła matka dziewczynki, w szpitalu, w którym dziecko zmarło, oraz w placówce odpowiedzialnej za nocną pomoc lekarską. Według Kozłowskiej, dyspozytor medyczny, który rozmawia z osobą wyzywającą karetkę, powinien być tak przygotowany, by zadawać pytania, jakie pozwolą mu podjąć decyzję o wysłaniu bądź niewysłaniu załogi. Rozumiem, że być może jest dużo takich telefonów, być może często dzwonią osoby, które powinny skorzystać z innych form pomocy. Ale jeśli chodzi o dzieci to jest szczególna sytuacja. Stan zdrowia dziecka może się zmienić z minuty na minutę, stąd to uwrażliwienie, wyczulenie jest niezwykle istotne- podkreśliła Rzeczniczka Praw Pacjenta. Krystyna Kozłowska już wczoraj rozmawiała na ten temat z ministrem zdrowia. Zdaniem lekarzy z łódzkiego szpitala, gdyby dziecko trafiło do nich wcześniej, byłaby szansa na uratowanie go.
Po godz. 13 rozpoczęło się spotkanie ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza z konsultantami ds. pediatrii, ratownictwa medycznego i medycyny rodzinnej w związku ze śmiercią 2,5-latki. Arłukowicz, w niedzielę zapowiedział, że zrobi wszystko, "aby winni zostali ukarani".