Planowane na godzinę 11 głosowanie pielęgniarek z Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie - w sprawie zaostrzenia protestu - zostało przełożone. Z kolei dyrekcja placówki wzywa strajkujących pracowników do uwzględniania sytuacji finansowej instytutu i do powrotu do pracy. Dalszy strajk może doprowadzić jedynie do tragedii - apelowała przed południem dyrektor Centrum Zdrowia Dziecka Małgorzata Syczewska. Jak podkreśliła, żądania płacowe pielęgniarek nie mogą być spełnione ze względu na brak środków.
W piątek protestujące pielęgniarki miały zdecydować, czy odejść od łóżek pacjentów, czy złożyć wypowiedzenia z pracy. Decyzja została przełożona, bo liderki strajku pojechały na specjalnie zwołany zarząd regionu mazowieckiego związku pielęgniarek. Około godziny 14 mają zdecydować jak zaostrzyć i rozszerzyć strajk.
Mamy nadzieję, że wpadną jeszcze jakieś inne pomysły. Nie wiem. Naprawdę - mówi szefowa strajku Magdalena Nasiłowska, która jeszcze w czwartek zapowiadała składanie wypowiedzeń lub odejście wszystkich pielęgniarek od łóżek pacjentów.
Na korytarzach szpitala można jednak usłyszeć, że pielęgniarki zapowiadając tak drastyczne kroki, nie zostawiły już sobie pola manewru, a wycofanie się z zapowiedzi będzie końcem strajku. Dlatego chcą wsparcia z regionu. Chodzi m.in. o zapowiedź rozszerzenia protestu na inne szpitale.
Według dyrektor Centrum Zdrowia Dziecka Małgorzaty Syczewskiej, protestujące pielęgniarki nie przyjęły oferty podwyżki wynagrodzenia w wysokości średnio 250 zł brutto, co - uwzględniając dodatki - przekłada się na faktyczną podwyżkę średnio 360 zł brutto.
Szefowa CZD Małgorzata Syczewska powiedziała, że w obecnej sytuacji finansowej CZD nie można zaakceptować żądań protestujących. Poinformowała, że wynagrodzenia pielęgniarek zmieniały się od 2008 roku. W tym okresie następowały indywidualne zwiększenia wynagrodzenia. Od września 2015 r. wypłacana jest również tzw. podwyżka Zembali. W wyniku powyższych zmian średnie wynagrodzenie pielęgniarek i położnych zwiększyło się z 4198 zł w 2008 r., do 4940 zł w kwietniu tego roku. Kolejne podwyżki pielęgniarki otrzymają we wrześniu - tłumaczyła.
Zdaniem dyrektor CZD protest pielęgniarek może doprowadzić do likwidacji szpitala. Wyrażamy żal, że ten nieprzemyślany protest może doprowadzić do likwidacji szpitala, który leczy 200 tysięcy najciężej chorych dzieci z całego kraju i który wykonuje niektóre procedury jako jedyny w kraju - powiedziała. Małgorzata Syczewska zapewniła w piątek, że analiza danych dotyczących zatrudnienia w CZD nie wskazuje na pogarszanie się sytuacji pielęgniarek. Nie są prawdą informacje przekazywane przez związek (pielęgniarek) o zagrożeniu bezpieczeństwa pacjentów ze względu na zbyt małą obsadę pielęgniarską na oddziałach - twierdzi. Zaprosiliśmy związek do przeprowadzenia wspólnej analizy zatrudnienia oraz zaproponowaliśmy audyt organu nadzorującego. Nasze propozycje zostały odrzucone - dodała dyrektor CZD.
Małgorzata Syczewska zapewniła, że dyrekcja placówki rozumie oczekiwania płacowe pracowników. Niemniej takie żądania powinny być osadzone na gruncie realiów funkcjonowania pracodawcy. Wymaga tego ustawa o rozwiązywaniu sporów zbiorowych - powiedziała. Jak oceniała, protest pielęgniarek powoduje wielomilionowe straty finansowe CZD. Przyznanie podwyżek w żądanych (przez pielęgniarki) kwotach doprowadzi do tego samego w bardzo niedługim czasie - powiedziała.
Dyr CZD gra ostro i ujawnia dania pielgniarek.500 z + dodatki. Oferta na stole to 250 + dod. Wicej to koniec CZD ostrzega dyr @RMF24pl
Piekarski_MJune 3, 2016
Podczas czwartkowych rozmów dyrekcja szpitala nie przedstawiła strajkującym nowej propozycji, a jedynie "wirtualne rozwiązania" - poinformowała wcześniej przewodnicząca związku pielęgniarek i położnych w CZD Magdalena Nasiłowska. Bardzo nam przykro, że nie ma porozumienia, ale widzimy, że nie ma dobrej woli porozumienia ze strony dyrekcji - powiedziała. Zdaniem Nasiłowskiej, dyrekcja szpitala "gra na przeczekanie". Nie ma terminu, nie ma kolejnych rozmów, nie ma propozycji i nie słyszymy, żeby była chęć rozmawiania - dodała. W czwartek, zapewniła także, że w szpitalu cały czas normalnie odbywają się planowe operacje, a w placówce znajduje się ponad 200 dzieci. Na oddziałach pracuje oddziałowa i jedna pielęgniarka. My tak pracowałyśmy normalnie przed strajkiem, tylko oddziałowa miała inne kompetencje i co innego robiła - wyjaśniała.
Pielęgniarki i położne z Instytutu "Pomnik - Centrum Zdrowia Dziecka" rozpoczęły strajk 24 maja. Spór zbiorowy pielęgniarek z dyrekcją trwa od grudnia 2014 roku.
Od początku protestu pielęgniarki odmawiają odpowiedzi na pytania mediów, jakie konkretnie są ich oczekiwania finansowe oraz jakie dopuszczają propozycje kompromisowe. Nie chcą mówić o pieniądzach, ponieważ - jak tłumaczą - postulat finansowy jest jednym z wielu.
W CZD jest zatrudnionych 791 pielęgniarek i 9 pielęgniarek kontraktowych. Pielęgniarki przekonują, że każdego dnia w szpitalu brakuje ich ok. 70. Średnia płaca pielęgniarki w Instytucie - jak podaje dyrekcja - to wraz z dodatkami 4,9 tys. zł brutto, zależy ona m.in. od stażu pracy i specjalizacji. Pielęgniarka bez doświadczenia otrzymuje płacę zasadniczą w wysokości ok. 2,5 tys. brutto, a po okresie próbnym również dodatki.
Sytuacja finansowa szpitala od lat jest trudna. Minister zdrowia Konstanty Radziwiłł na wtorkowym posiedzeniu komisji zdrowia ocenił ją wręcz jako dramatyczną. Zadłużenie placówki wzrosło w ostatnich latach z 68 mln zł w 2007 r. do ponad 336 mln zł. Dyrekcja szacuje, że pierwsze kilka dni strajku pielęgniarek kosztowało ok. 4 mln zł.
Rada Naukowa Instytutu ocenia, że obecna sytuacja placówki jest skutkiem wieloletnich zaniedbań systemowych i podkreśla, że aby ją uzdrowić konieczne są m.in. zmiany systemu finansowania wysokospecjalistycznej opieki. Resort zapowiada podwyższenie wyceny specjalistycznych świadczeń pediatrycznych.
Centrum Zdrowia Dziecka realizuje świadczenia zdrowotne dla dzieci i młodzieży z zakresu lecznictwa szpitalnego, ambulatoryjnego oraz rehabilitacji. Szpital dysponuje ponad pół tysiącem łóżek dla dzieci i młodzieży z najpoważniejszymi problemami zdrowotnymi oraz wieloma specjalistycznymi poradniami. Rocznie przyjmuje ok. 30 tys. pacjentów. Są tu wykonywane zabiegi, których nie przeprowadza się w żadnej innej placówce, np. przeszczepy wątroby u dzieci.
Z powodu strajku większość małych pacjentów musiała opuścić szpital. Ci, których stan zdrowia na to pozwalał, zostali wypisani do domu, wymagających leczenia szpitalnego odesłano do innych placówek, nie tylko w Warszawie, ale także w innych miastach na terenie kraju.
(ug)