To historia jak z filmu „Gang Olsena”, gdzie jest misterny plan, ale wszystko i tak kończy się wpadką. Włamywacz z Bielska – Białej zostawił w przedszkolu, które próbował obrabować, swoją kurtkę z telefonem komórkowym w środku. Niczego nie ukradł i wpadł w ręce policji.
To miał być łatwy skok, bo złodziej włamywał się do przedszkola. Był jednak tak rozluźniony, że buszując w przedszkolnych salach, zdjął kurtkę. Nagle jednak tak się zaniepokoił dochodzącym z zewnątrz hałasem, że niczego nie zabierając, szybko uciekł.
Rano dyrektorka przedszkola zauważyła wyłamane drzwi i nieznaną kurtkę. W kieszeni znalazła telefon. Włamywacz zadzwonił na swój numer z żądaniem zwrotu swoich rzeczy. Dyrektorka odebrała telefon i odpowiedziała, żeby zamiast do przedszkola, złodziej poszedł do komisariatu. O dziwo niedługo potem mężczyzna pokornie się tam pojawił.
W czasie przeszukania policjanci znaleźli u włamywacza środki odurzające, które zostaną poddane badaniom laboratoryjnym. Mężczyzna usłyszał zarzut włamania. Grozi mu nawet do kilku lat więzienia.
(dp)