W zaciszu gabinetu prezesa PiS, Jarosława Kaczyńskiego, szefowie Prawa i Sprawiedliwości, LPR i Samoobrony podpisali pakt stabilizacyjny. To wynik kilkudniowych negocjacji. Wszystko dokonało się niemal w ukryciu, bo przy asyście jedynie kamer telewizji Trwam.
Wczorajsze podpisanie paktu otoczone było nieco nietypową, wręcz komediową atmosferą. Sygnatariusze bowiem nie zebrali się – zgodnie z zapowiedziami - o 17.30 w sali, gdzie czekali na nich dziennikarze. Spotkali się nieco wcześniej i zamknęli w sejmowym gabinecie Jarosława Kaczyńskiego.
Do podpisania paktu doszło przy obecności kamer telewizji Trwam – innych mediów nie zaproszono. Wielu dziennikarzy z związku z tym zbojkotowało spóźnioną konferencję prasową. Fakt jest więc mało medialny – same media poznały go tylko z tekstu, rozdanego na sejmowym korytarzu. Posłuchaj relacji Konrada Piaseckiego:
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
W tekście paktu do ostatniej chwili nanoszono ostatnie merytoryczne poprawki i korekty językowe. Do stolicy trzeba było także ściągnąć liderów wszystkich ugrupowań.
Sygnatariusze będą chcieli forsować w Sejmie 64 ustawy. Uzgodnione są 53 projekty, 11 pozostałych to tzw. dokumenty „elastyczne”. Oznacza to, że partie będą jeszcze nad nimi pracować, ponieważ póki co koszty ich wprowadzenia przewyższają możliwości budżetu.
Podpisanie paktu ma zapobiec zarządzeniu przez prezydenta wcześniejszych wyborów. Lech Kaczyński ma jednak czas na podjęcie takiej decyzji do połowy lutego. Być może więc, kompromis ze strony LPR i Samoobrony jest grą na przeczekanie i skończy się już wkrótce zerwaniem porozumienia. Na razie wszyscy wierzą w dobre intencje drugiej strony, ale pełnego zaufania nie ma. Czy pakt ma szansę na przetrwanie? O tym Tomasz Skory, posłuchaj:
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio