Spokój - to właśnie na niego liczyły osoby, które kupiły działki przy ul. Majorka w Ostrowie Wielkopolskim i tam zbudowały swoje domy. Sielanka nie trwała jednak długo, bo gruntami wokół ich domostw zainteresował się deweloper. Chce tam zbudować osiedle bloków. Na to mieszkańcy nie chcą się zgodzić twierdząc, że inwestor "łamie przepisy". Deweloper nie ma sobie nic do zarzucenia, prezydent miasta wskazuje, że mieszkańcy powinni być szczęśliwi, bo obok nich będą mieszkać "ludzie na poziomie", a sami zainteresowani walczą z czasem, by powstrzymać inwestycję.
Akcja toczy się na wciąż jeszcze powstającym osiedlu domów jednorodzinnych, na południowy wschód od centrum miasta. Stoi tu już kilkanaście nowoczesnych, niskich budynków. Tuż obok nich ogródki i domowe podjazdy. Żywopłoty, trawniki, a w okolicy - szeroko pojęty spokój. W takim otoczeniu chcieli mieszkać ci, którzy starali się o pozwolenia i stawiali tam swoje domki. Część działek przy ulicy Majorka jest już wytyczona i gotowa pod kolejne budowy. Mieszkańcy mieli nadzieję, że te które się rozpoczną - architektonicznie będą zbliżone do rysującego się w tej okolicy krajobrazu. Gruntem w ich bliskim sąsiedztwie zainteresował się jednak prywatny inwestor.
Konkretnie Tadeusz Mazek z pobliskiego Kalisza, który kupił już działki pod zabudowę. Jego firma ma w planach wybudowanie bloków mieszkalnych, na które pozwala miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego. Mowa w nim o dopuszczeniu tzw. zabudowy wielorodzinnej, ale przy zachowaniu określonych reguł np. estetycznych. Zdaniem mieszkańców deweloper nie stosuje się do przepisów. Czują się oszukani i złożyli do miasta wniosek o zmianę zapisów dokumentu, chcą zablokowania budowy.
Problem zaczął się tak naprawdę trzy miesiące temu, kiedy przyjechał do nas właściciel tego pasa ziemi, który sąsiaduje z naszymi posesjami i zakomunikował, że chce sprzedać grunty deweloperowi, który zadeklarował, że wybuduje tu trzy budynki wielorodzinne, w odległości 12 metrów od naszej nieruchomości, bo potrzebuje też ziemię na parkingi. (...) Odkupiliśmy cały pas sześciu działek, koszt był ogromny, ale każdy chce walczyć żeby nie mieć bloku w ogródku - mówi pan Maciej Bąkowski, mieszkaniec osiedla, na konferencji którą zorganizował wspólnie z sąsiadami.
We wniosku złożonym przez inwestora, mieszkańcy osiedla dopatrują się szeregu nieprawidłowości. Ich zdaniem firma deweloperska spieszy się z załatwieniem formalności czyli np. uzyskaniem odpowiednich zgód, zanim jeszcze dyskusja o zmianie miejscowego planu rozkręci się na dobre.
Pan Mazek się spieszy, bo po zmianach w planie, budynku trzykondygnacyjnego nie będzie w stanie tutaj wpisać. Błędy, które zauważyliśmy to m.in. to, że deweloper nie wydziela koniecznych dróg. W projekcie na pasach jezdni wrysował teren zielony z przeznaczeniem na drogę, a tymczasem plan przestrzenny mówi jasno - jeżeli jest stawiany budynek wielorodzinny, musi być odpowiednia ilość miejsc parkingowych. Jeśli więc wytyczyłby parkingi - zmniejsza mu się działka, musi między ulicami wrysować budynek, parking, teren zielony i zachować przy tym granicę. To jest nierealne. - mówi pan Maciej w obawie, że wszystkie miejsca parkingowe w liczbie około 160 skumulują się tuż za jego płotem.
Mieszkańcy chcieli zostać stroną w toczącym się postępowaniu administracyjnym, w sprawie wydania pozwolenia na budowę, ale starostwo powiatowe im odmówiło. Urzędnicy uzasadnili to w ten sposób, że projekt dewelopera dotyczy wyłącznie jego działki, a planowana inwestycja nie będzie oddziaływać na istniejące nieruchomości.
Oddziaływanie nie musi być widoczne, natomiast jeżeli wskazujemy na błędy to urząd powinien nas dopuścić jako stronę w postępowaniu. Złożyliśmy odwołanie od decyzji starostwa - uzupełnia pan Maciej, powołując się na wyroki sądów.
Tadeusz Mazek pytany przez nas o zdanie w tej sprawie, powołuje się na wciąż obowiązujący plan miejscowy, który dopuszcza zabudowę wielorodzinną. Zdaniem inwestora, to że plan jest zmieniany to efekt działania "kilku wpływowych osób z osiedla". W krótkiej rozmowie telefonicznej dodaje, że wśród ostrowskich radnych, którzy teraz chcą wywołania miejscowego planu - jest jedna osoba, która kupiła mieszkanie w bloku w okolicy i druga, która sprzedała swój prywatny grunt pod zabudowę w tej okolicy. Nie dowiadujemy się jednak, o kogo konkretnie chodzi. Pełny komentarz od firmy z Kalisza otrzymujemy na piśmie od pełnomocnika.
Zgodnie z założeniami nowo procedowanego projektu planu zagospodarowania przestrzennego terenu w rejonie ul. Majorka miałoby dojść do zmiany przeznaczenia tych gruntów (...) na zabudowę wyłącznie jednorodzinną. Powyższe zaś - w razie dojścia do skutku nowego planu - zniweczy (...) możliwość inwestycji polegającej na wybudowaniu budynków wielorodzinnych w tym miejscu. Taki stan rzeczy spowoduje, iż znajdujący się w posiadaniu Tadeusza Mazka grunt, jak i grunty pozostałych właścicieli w tym obszarze(...)stracą na wartości - pisze mecenas Wojciech Bąkowski.
Pełnomocnik inwestora wspomina, że w związku ze spadkiem wartości działek - właścicielom tych, na których planowano budowy - będą się należały odszkodowania. Powołuje się przy tym na art. 36 1 pkt ustawy z dnia 27 marca 2003 o planowaniu przestrzennym. Według wyliczeń inwestora kwota odszkodowań, które będzie musiało wypłacać miasto wyniesie 6,5 mln złotych.
O procedurę związaną ze zmianą miejscowego planu pytamy w Urzędzie Miasta Ostrowa Wielkopolskiego. Zgodnie z nią - w miniony poniedziałek - miejscowy plan i projekt zmian, został "wyłożony" w urzędzie. Każdy chętny może go przeczytać, przeanalizować i pomyśleć nad poprawkami.
Wszystkie zainteresowane strony mogą go teraz oglądać. To potrwa do 18 września. Potem ogłosimy konsultacje społeczne, przeanalizujemy ewentualne zgłoszone uwagi, opracujemy całość i ponownie - na przełomie grudnia i stycznia wyłożymy plan do wglądu mieszkańców - mówi Karolina Krawczyk z biura prasowego ostrowskiego urzędu.
Wszystko wskazuje więc na to, że pod głosowanie w radzie miasta, dokument będzie mógł trafić najwcześniej na początku 2019 roku. Pytamy też, czy miasto wie o ewentualnych odszkodowaniach i ich wysokości.
Jak najbardziej, właściciele działek mają prawo ubiegać się o odszkodowania wynoszące różnicę wartości gruntu po zmianach. (...) Na razie nie mamy takich pieniędzy, trzeba by zabezpieczyć odpowiednią kwotę w przyszłorocznym budżecie. - dodaje Karolina Krawczyk.
Mieszkańcy nie zamierzają jednak składać broni i zamierzają walczyć o swoje racje. Byli też u prezydent Ostrowa Beaty Klimek. Jak mówią, nie otrzymali żadnej pomocy.
Pani prezydent nie była zainteresowana udzieleniem nam pomocy. Powiedziała, że nie każdego stać na budowanie takiego domu, jak mamy tutaj. Bo ona mieszka w mieszkaniu komunalnym od lat i jest szczęśliwa. A u nas po sąsiedzku powstaną nie bloki, tylko apartamentowce, w których będą mieszkać ludzie na poziomie, nie jakaś melina społeczna. Wyszło na to, że powinniśmy się cieszyć, bo miasto się rozwija - mówią Maciej Bąkowski i Bogna Orzechowska.
Tym co dodatkowo niepokoi mieszkańców jest bliskość gazociągu od planowanej budowy. Ich zdaniem z projektu budowy wynikają kolejne nieprawidłowości w tej kwestii. Jesteśmy w okolicy gdzie jest gazociąg wysokiego ciśnienia. Drogi wewnętrzne, według naszego planu miejskiego powinny mieć w takiej sytuacji 12 metrów szerokości. W planach dewelopera jest natomiast 7 metrów. Ale wynika to naszym zdaniem z tego, że gdyby deweloper poszanowałby te wymiary - nie zmieściłby się z budynkiem, albo musiałby zbudować szeregowce, a to mogłoby być dla niego mniej opłacalne - podsumowuje Maciej Bąkowski.
Mieszkańcy chcą szukać pomocy na szczeblu ministerialnym. Jak nieoficjalnie ustaliliśmy, wizytę w Warszawie planują w przyszłym tygodniu.