Na Ukrainie kończy się dziś kampania wyborcza przed wyborami do parlamentu. W sondażach przedwyborczych największą popularnością cieszy się prawicowo-liberalna, opozycyjna partia byłego premiera Wiktora Juszczenki. Zaciekle walczy z nią obóz prezydenta Leonida Kuczmy skupiony w bloku „Za jedyną Ukrainę”.
Jak zgodnie twierdzą obserwatorzy, kampania jest wyjątkowo bezwzględna – zapewne dlatego, że i stawka jest bardzo wysoka. Chodzi nie tylko o władzę, ale także o ogromne pieniądze, jakie może ona przynosić. Niektóre partie (związane z obozem prezydenckim) wydały na kampanię po kilkanaście, a nawet po kilkadziesiąt milionów dolarów, nic więc dziwnego, że w wyścigu do władzy wszystkie chwyty są dozwolone: na przeciwników wylewa się pomyje, opłaca włóczęgów, aby na wiecach popierali kontrkandydata. Rozpowszechniana jest praktyka wpisywania na listy wyborcze osób o takich samych nazwiskach, jak groźni faworyci – wyborcy podczas głosowania mogą się pomylić.
Brutalna kampania na Ukrainie pokazuje, że prezydent Leonid Kuczma bardzo boi się opozycji. Przeciwnicy polityczni zarzucają Kuczmie, że wykorzystuje służby specjalne, prokuraturę, MSW, aby jak najbardziej utrudnić kampanię. Wielu opozycjonistów obawia się, że może dojść nawet do sfałszowania wyborów. Jak będzie, zobaczymy już pojutrze.
Foto: Andrzej Zaucha RMF Kijów
21:10