"Myślę, że Prawu i Sprawiedliwości będzie bardzo trudno przywrócić, nawet częściowo, skalę zainteresowania problemem tyle lat po zdarzeniu" - mówił na antenie internetowego radia RMF24 politolog, profesor Rafał Chwedoruk. O przedstawionym dziś raporcie podkomisji smoleńskiej, o tym jaki może mieć wydźwięk i konsekwencje z profesorem Chwedorukiem rozmawiał Krzysztof Urbaniak.
Krzysztof Urbaniak, RMF FM: ''Ten materiał to bezsporny, niepowtarzalny dowód na eksplozję, która rozpoczęła katastrofę smoleńską'' powiedział dzisiaj wiceprezes PiS, Antoni Macierewicz, szef podkomisji ds. ponownego zbadania wypadku lotniczego pod Smoleńskiem. Prezes PiS Jarosław Kaczyński również w kontekście katastrofy smoleńskiej mówi o zbrodni i zamachu. W tym samym tonie wypowiadają się w mediach czołowi politycy Prawa i Sprawiedliwości. To zwrot w tej sprawie, bo ostatnio sprawa katastrofy smoleńskiej nie była wykorzystywana tak mocno w publicznej debacie. Moim gościem jest politolog, profesor Rafał Chwedoruk. Dzień dobry panu.
prof. Rafał Chwedoruk: Dzień dobry, witam.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Panie profesorze, czy materiały, które pokazał dzisiaj Antoni Macierewicz i jego podkomisja, czy one cokolwiek zmieniają?
Nie chcę się wypowiadać w aspektach czysto technicznych, ale mam wrażenie, że wszystko co powie w tej materii Antoni Macierewicz będzie odbierane w wymiarze społecznym i przez elity polityczne, przez opinię publiczną podobnie. To znaczy: już przekonanych do teorii spiskowych przekona jeszcze bardziej, a nieprzekonanych odstraszy niemniej silniej niż było to niecałą dekadę temu. Dodatkowo tych przekonanych, wierzących na słowo najbardziej radykalnym politykom prawicy jest po prostu w strukturze elektoratu, a także samego PiS-u, najzwyczajniej w świecie mniej niż niż dekadę temu.
Czy właśnie dlatego PiS, akurat teraz panie profesorze, odkopał tę sprawę i Antoniego Macierewicza?
Myślę, że kontekst jest zupełnie oczywisty i trudno byłoby to uznać za przypadek, jeśli powiążemy to z wojną na Ukrainie i bardzo mocno antyrosyjskimi nastrojami opinii publicznej. Polska polityka jest bardzo sprofesjonalizowana, a PiS jest pewnie najbardziej profesjonalną z partii politycznych.
Natomiast chyba to jest taki moment w polityce, gdy pojawia się jej subiektywny czynnik: decyzja jednego z polityków, przywódcy partyjnego, która niekoniecznie wychodzi naprzeciw interesom partii, poglądom olbrzymiej części wyborców.
To jest też chyba taki moment, gdzie powracają resentymenty ze sporu mniej więcej lat 2010-2014. Tylko, że w naturalny sposób po tylu latach, po zmianach demograficznych, po wielkich wydarzeniach zarówno obecnych, ale także wcześniejszych żyjemy mimo wszystko w mocno zmienionym świecie. Tym bardziej trudno byłoby się nie dziwić całej tej sytuacji.
Czy w obliczu wojny za naszą wschodnią granicą, to jest rozsądny ruch według pana?
Generalnie słowo "rozsądny" absolutnie nie pasuje do tego, co można wysłuchać przy okazji tej wojny. Każda wojna dzisiaj jest po pierwsze wojną propagandową i de facto uczestniczą w niej niemal wszyscy wypowiadający się.
Myślę, że otrzymaliśmy w ciągu ostatnich kilku dni dwa dosyć istotne sygnały, z dwóch różnych od siebie europejskich społeczeństw. To znaczy z jednej strony, wyniki wyborów na Węgrzech i triumf Fideszu Orbana (dużo większy niż się wydawało) i ostatnie wyniki wyborów we Francji.
Nie myślę tu tylko o wyniku pani Le Pen, bo on jest taki, jak należało się spodziewać, ale jeszcze wyższym niż poprzednio wyniku Mélenchona, który jest politykiem bardzo mocno zaangażowanym w kwestie socjalne i NATO-sceptycznym (nie tyle prorosyjskim, co bardziej niechętnym Paktowi Północnoatlantyckiemu). To są takie sygnały, że za chwilę ta agenda wojenna, także w Polsce, będzie ustępowała agendzie socjalnej, która może się okazać jedną z najważniejszych w ogóle dla przyszłości Unii Europejskiej. To będzie dotyczyć też polskiego społeczeństwa, co prawda później niż innych społeczeństw (z oczywistych powodów), ale także.
Chociaż z drugiej strony, Mélenchon, mówi żeby w drugiej turze wyborów nie oddawać głosów na Marine Le Pen.
To jest zupełnie oczywiste, znając francuskie podziały. Mélenchon dostaje teraz wielką szansę od historii, ponieważ dominująca na francuskiej lewicy Partia Socjalistyczna od początku lat 70. gdy powstała, umiera na naszych oczach. Mélenchon prezentuje opcję bardziej niezależną i radykalniejszą od mocno liberalnych, w wielu kwestiach, socjalistów.
Zdaniem byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, który był gościem RMF24, zacytuję: ''Całość powinni zweryfikować zewnętrzni eksperci, zresztą nawet jeżeli to zrobią to i tak po wsze czasy będziemy żyć w Polsce dwóch prawd smoleńskich". Czy według pana tak właśnie będzie?
Tak, myślę że diagnoza pana prezydenta Kwaśniewskiego jest jak najbardziej trafna. Ja bym tylko pozwolił sobie inaczej rozłożyć akcenty. Moim zdaniem, tragedia smoleńska, spory i kłótnie po niej, nie były przyczyną czegokolwiek. Ten spór powstał dużo wcześniej i spór między dwiema głównymi formacjami politycznymi zaczął odzwierciedlać realne podziały w polskim społeczeństwie, natomiast Smoleńsk po prostu zwiększył dozę emocji, nadał pewną dozę dramatyzmu temu wszystkiemu i myślę, że bez względu na prawdę materialną (chociaż nie spodziewałbym się akurat w tej materii jakichś jakichś rewelacji) tak to pozostanie.
Dodam zresztą, że tak naprawdę o wielu innych dramatycznych wydarzeniach, katastrofach (także lotniczych), gdzie był kontekst polityczny w innych krajach, także Europy Zachodniej, często do dzisiaj wszystkiego nie nie wiemy. Myślę, że Prawu i Sprawiedliwości będzie bardzo trudno przywrócić nawet częściowo skalę zainteresowania problemem tyle lat po zdarzeniu, choćby dlatego, że jesteśmy we współczesnej kulturze (a co dopiero teraz podczas wojny na Ukrainie), wręcz bombardowani nowymi informacjami.