Policja badająca tragedię w Opolu poważnie bierze pod uwagę wersję, że to matka podała rodzeństwu silne leki - ustalił reporter RMF FM Piotr Glinkowski. We wtorek wieczorem w miejscowym ośrodku pomocy rodzinie znaleziono nieprzytomnego 5-latka i jego o cztery lata starszą siostrę. Dziewczynki nie udało się uratować. Matki dzieci jeszcze nie przesłuchano - kobieta jest w szoku.
Rodzina przebywała w ośrodku od trzech lat. Trafili tam, bo byli nękani przez konkubenta kobiety, który teraz siedzi w więzieniu. Jak nieoficjalnie dowiedział się nasz dziennikarz, mężczyzna bił kobietę przez kilkanaście lat.
Wszyscy byli pod stałą opieką pedagoga i psychologa. We wtorek, kilka godzin przed wypadkiem, był u nich pracownik socjalny. Dzieci podobno czuły się źle i na dziś miały zaplanowaną wizytę u lekarza. Nic nie wskazywało, na to że może dojść do tragedii, pewnych zdarzeń nie da się jednak przewidzieć - przyznaje w rozmowie z Piotrem Glinkowski dyrektora ośrodka. Pewne jest tylko to, że kobieta miała poważne problemy.
Gdy poprawi się stan kobiety, zostanie przesłuchana przez policję. Według nieoficjalnych informacji naszego reportera, to właśnie kobieta miała podać dzieciom silne leki, które doprowadziły do śmierci dziewczynki i sprawiły, że chłopiec jest w stanie krytycznym. Dlatego też kobieta została zatrzymana przez policję.
Z pewnością sporo wyjaśni także zaplanowana na czwartek sekcja zwłok.