Fiaskiem zakończyły się rozmowy opiekunów dorosłych osób niepełnosprawnych z ministrem pracy Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem. Protestujący od czwartku nie rezygnują i zamierzają spędzić noc przed Sejmem. Domagają się takich samych świadczeń, jakie mają dostać rodzice niepełnosprawnych dzieci. "Będziemy protestować do skutku"- usłyszała reporterka RMF FM Monika Gosławska.
Główne postulaty protestujących to m.in. uzawodowienia opieki i świadczenia w wysokości płacy minimalnej. Podczas rozmów, które toczyły się w gmachu MPiPS, postulaty te nie zyskały jednak akceptacji ministra, ale z obu stron jest wola dalszej współpracy.
Kosiniak-Kamysz przyznał, że nowelizacja ustawy o świadczeniach rodzinnych, która weszła w życie 2013 roku, była błędem, za co przeprosił. Ustawę zakwestionował TK. Chodzi o regulację, na mocy której w lipcu 2013 roku opiekunom dorosłych niepełnosprawnych odebrano świadczenia pielęgnacyjne. W grudniu 2013 roku TK nakazał przywrócenie im prawa do tego świadczenia. We wtorek rząd przyjął projekt ustawy o ustaleniu i wypłacie zasiłków dla opiekunów osób niepełnosprawnych, realizującej ten wyrok. Ma on trafić pod obrady Sejmu w przyszłym tygodniu.
Minister zapowiedział na spotkaniu z opiekunami dorosłych niepełnosprawnych, "że zrobi wszystko, by ustawa "trybunałowa" została jak najszybciej uchwalona - najlepiej na najbliższym posiedzeniu Sejmu". Ma o tym jeszcze dzisiaj rozmawiać z marszałek Sejmu Ewą Kopacz. Wcześniej mówił, że to pozwoliłoby na wypłatę opiekunom świadczeń - razem z zaległymi - już w maju.
Protestujący szli na rozmowy z ministrem bez wiary w sukces. Obawiali się pozornych ruchów, których celem może być wyciszenie protestu. Już tyle razy nam obiecano różne rzeczy, tyle już było ustaleń, które nie były realizowane, więc jedziemy tam z mieszanymi uczuciami, ale zobaczymy - mówiła Marzena Kaczmarek. Dodała, że lepiej się miło rozczarować, niż mieć złudne nadzieje.
Manifestacja opiekunów dorosłych niepełnosprawnych to kolejny protest, który może potrwać wiele dni. Jego uczestnicy zamierzają nocować w samochodach, namiotach, u znajomych, a nawet na Dworcu Centralnym. Razem z protestującymi przed Sejmem są niektórzy ich podopieczni. Przyjechali do Warszawy z całej Polski.
Protestujący opiekunowie dorosłych osób niepełnosprawnych domagają się wyższych świadczeń i nie zgadzają się na dzielenie opiekunów w zależności od tego, czy zajmują się dorosłymi, czy dziećmi. Zamierzają zostać przed Sejmem do skutku.
W Sejmie od dziewięciu dni trwa protest rodziców niepełnosprawnych dzieci, którzy domagają się natychmiastowego podwyższenia świadczenia pielęgnacyjnego do poziomu płacy minimalnej (w 2014 roku wynosi ona 1680 zł brutto, czyli 1237 zł netto). Rząd zgodził się na stopniowe podwyższanie kwoty świadczenia do poziomu 1300 zł netto w 2016 roku.
W związku z tym opiekunowie dorosłych osób z niepełnosprawnościami poczuli się dyskryminowani i przyjechali przed Sejm, aby domagać się spełnienia ich postulatów. Zdaniem organizatorów protestu rząd próbuje skłócić oba środowiska - opiekujących się dorosłymi oraz rodziców niepełnosprawnych dzieci.
Jesteśmy tu, ponieważ czujemy się dyskryminowani, bo rząd od lipca 2013 roku zabrał nam świadczenia pielęgnacyjne przyznane bezterminowo. (...) Nie zgadzamy się z podziałem opiekunów. Rząd stara się skłócić nasze środowiska, a my jesteśmy pod Sejmem, bo walczymy o wszystko, teraz nie mamy nic - mówiła Małgorzata Grzyb z Organizacji Środowiskowej Opiekunów Osób Dorosłych Niepełnosprawnych Ogólnopolskiego Pracowniczego Związku Zawodowego "Porozumienie Pracownicze".
Uczestnicy protestu domagają się przede wszystkim przywrócenia odebranych im w lipcu 2013 roku - na mocy noweli ustawy o świadczeniach rodzinnych - świadczeń pielęgnacyjnych. Uważają, że rozwiązania proponowane przez rząd zmierzają do tego, by zapewnić im jedynie specjalny zasiłek opiekuńczy. Ich zdaniem nie jest to wykonanie grudniowego wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który nakazał przywrócenie im prawa do świadczenia pielęgnacyjnego. Argumentują, że dostaną świadczenie w wysokości w wysokości 520 zł miesięcznie, czyli takiej, jak przed wejściem w życie nowelizacji, choć obecnie wynosi ono 620 zł, a uprawnione do niego osoby otrzymują dodatkowe 200 zł z rządowego programu.
Protestujący chcą złożyć w Sejmie petycję ze swoimi postulatami. Chcielibyśmy się spotkać z premierem Donaldem Tuskiem, ministrem pracy Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem, marszałek Sejmu Ewą Kopacz. Uczestniczyliśmy w konsultacjach społecznych, ale oni nie chcą spełnić naszych postulatów i teraz nas unikają - mówiła Grzyb.
(MRod)