Pieniądze z okupu za Krzysztofa Olewnika już kilka dni po ich przekazaniu porywaczom znalazły się w Niemczech, a polska policja przez blisko półtora roku swoją bezczynnością uniemożliwiła ich znalezienie - wynika z fragmentów raportu o bulwersującym porwaniu. Do raportu dotarł "Dziennik".
Pierwszy banknot wypłynął w sierpniu 2003 r., 15 dni po tym, jak rodzina Olewników na moście Grota w Warszawie przekazała porywaczom karton po butach z 300 tys. euro. Kobieta, która wpłaciła go w jednym z oddziałów PKO BP na południu kraju, wyjaśniła, że dostała pieniądze od krewnych z Niemiec pomagających jej finansowo. Ale z informacji, że okup mógł zostać wpłacony do banku w Niemczech, policja nie zrobiła żadnego użytku.
Gazeta dowiedziała się, że numery i serie banknotów z okupu zebrane przez Olewników i oddane śledczym zostały pod koniec lipca przekazane tylko innym oddziałom polskiej policji, nie trafiły do Interpolu i Europolu. Polska policja przekazała je im dopiero 21 grudnia 2004 roku, niemal 17 miesięcy po wpłacie okupu. Również dopiero wtedy otrzymał je Generalny Inspektor Nadzoru Bankowego.
Przekazanie informacji o numerach dopiero półtora roku po zapłaceniu okupu przyniosło mizerne efekty - wykryto jeszcze dwa banknoty, które także miały związek z Niemcami. Ale wtedy pieniądze były już od dawna w ruchu i posługiwały się nimi osoby, które nie miały nic wspólnego ze sprawą. Część mogła już dawno opuścić obieg.