Mija ćwierć wieku od Powodzi Tysiąclecia. W lipcu 1997 roku kataklizm nawiedził południową i zachodnią Polskę, Czechy, Słowację, wschodnią Austrię i Niemcy. W kraju w wyniku wysokiej wody zginęło 56 osób. Straty oszacowano na ok. 3,5 miliarda dolarów.
Powódź została spowodowana przez falę obfitych opadów. Od 4 do 8 lipca 1997 roku na obszarze pomiędzy Wrocławiem, Katowicami i czeskim Brnem zanotowano opady powyżej 200 mm. W ciągu kilku dni spadła miesięczna, a w górach nawet dwumiesięczna ilość opadów.
Jako pierwsze wielką wodę odczuły 6 lipca Głuchołazy i Prudnik w województwie opolskim. Tego samego dnia w stolicy regionu ogłoszono stan przeciwpowodziowy. Dzień później fala kulminacyjna przeszła przez Kłodzko na Dolnym Śląsku. Woda osiągała poziom 8,71 m ponad zwykły stan Nysy Kłodzkiej. Pod wodą znalazło się 37 ulic i 14 km dróg. 8 lipca w pobliżu Wodzisławia Śląskiego i Raciborza przepływ na Odrze wynosił około 3500 m3/s. Woda rozlała się na odcinku od Chałupek aż do Raciborza.
10 lipca Odra zalała lewobrzeżne Opole oraz Racibórz. Dwa dni później pod wodą znalazła się spora część Wrocławia oraz Rybnik. Spore straty odnotowano także w Głogowie, gdzie woda sięgająca 1,5 metra zalała Ostrów Tumski.
W dorzeczu Wisły do największych strat doszło w rejonie podgórskim, w początkowym biegu Wisły, Sanu i ich dopływów. Powódź dosięgła też m.in. Krakowa, gdzie zalane zostały obszary przyległe do rzeki.
Gdy 6 i 7 lipca 1997 roku sytuacja w zlewni Nysy Kłodzkiej, Złotego Potoku i górnej Odry stawała się dramatyczna, nie spodziewano się, że fala powodziowa i zniszczenia będą tak ogromne. Zagrożenie potraktowano poważnie po zalaniu Opola i bezpośrednim zagrożeniu dla stolicy Dolnego Śląska.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Na początku do człowieka to nie dociera (...). Przy pierwszych wylotach widzi się ogrom wody. Zalane całe wsie, budynki, samochody, gospodarstwa. Zwierzęta na uwięzi, które nie mogą uciec, zwierzęta utopione - tak wspominał w rozmowie z RMF FM czas powodzi Piotr Snopczyński, starszy ratownik GOPR. Wielu ludziom pomogliśmy, dostarczyliśmy im bardzo dużo rzeczy. Czekali na nas na wzniesieniach, dachach budynków, niektórzy przez 2-3 dni nie mieli nic do jedzenia, nie mieli czym się okryć. Dziennie lataliśmy po ok. 16 godzin, nawet jak zachodziło słońce to wykonywaliśmy ostatnie loty - opisywał.
To jest kolejny przypadek, kiedy potwierdza się, że trzeba być przezornym i trzeba się ubezpieczać - stwierdził wtedy premier Włodzimierz Cimoszewicz. Słowa wypowiedziane w podgłuchołaskim Jarnołtówku, jednej z pierwszych miejscowości, które mocno ucierpiały w wyniku powodzi wywołały ogromną krytykę ówczesnego szefa rządu.
Powódź zdominowała ramówkę RMF FM. Przez cały okres powodzi program podporządkowany był relacjom reporterów z południa kraju. Na czas powodzi oddelegowano tam najlepszych dziennikarzy z Warszawy i Krakowa. RMF FM uruchomiło dwa samochody opancerzone, które nie tylko dowoziły na miejsce wydarzeń reporterów, ale służyły także akcjom ratowniczym. Wozom tym towarzyszyła sanitarka i helikopter.
W pierwszym tygodniu powodzi radio zebrało i wysłało 150 ciężarówek z darami od mieszkańców Krakowa dla powodzian. Letnia akcja "Inwazja Mocy" została przekształcona w "Inwazję po...Mocy". Codziennie do końca sierpnia przekazywano z tego tytułu 5 tys. zł dla najbardziej potrzebujących rodzin. Poza tym na fundusz pomocy stacja przekazała 300 tys. zł z licytacji pamiątek przekazanych przez polityków i artystów.