„Ogłaszamy stan wyjątkowy w sądach i prokuraturze” – pod takim hasłem wyszli na ulice Warszawy protestujący pracownicy tych instytucji. Domagają się podwyżek i lepszej organizacji pracy.
"Czerwony marsz" zgromadził kilka tysięcy pracowników sądów i prokuratury z całej Polski. Przynieśli ze sobą transparenty z hasłami: "Dość pracy za grosze, żądamy godnych płac", "Te pieniądze nam się po prostu należą", "Stop zamrożeniu płac", "Bez nas sądy nie istnieją", "Mamy pretensje o głodowe pensje", "Bez nas nie będzie prokuratury" czy "Nie róbcie nas w balona".
Demonstrację zdominował kolor czerwony: każdy z protestujących założył element garderoby w tej barwie.
"Czerwonymi barwami, które tu państwo widzicie, idziemy topić tą rządową bryłę lodu, bo de facto mamy do czynienia z zamrożeniem (pensji)" - mówił szef Związku Zawodowego Prokuratorów i Pracowników Prokuratury prok. Jacek Skała.
Jak tłumaczył, protestujący walczą o podwyżki płac w wysokości 12 procent - w tej chwili mają zagwarantowane 4,4 procent, co przy obecnej inflacji jest według nich wzrostem niezauważalnym.
"Ogłaszamy stan wyjątkowy dla polskich sądów i prokuratury" - podkreślił prok. Skała.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Prezes "Iustitii" sędzia Krystian Markiewicz zaznaczał, że "sąd to przede wszystkim ludzie". "Nie da się prawa do sądu realizować, jeśli osoby pracujące w sądzie nie są traktowane godnie, nie mają zagwarantowanej godnej płacy i godnych warunków pracy" - mówił.
Z rejonu ronda Dmowskiego i placu Defilad protestujący zaplanowali przejście przed Sejm i gmach resortu sprawiedliwości, a na koniec przed siedzibę kancelarii premiera.