Mieli odejść w atmosferze skandalu, a znaleźli nowe, ciepłe posady. Dwaj oficerowie z Koszalina, którzy zadecydowali o wojskowej asyście na pogrzebie stalinowskiego prokuratora nie odeszli ze służby. Minister obrony, który zapowiadał ich odwołanie, nie widzi w całej sprawie problemu.
Były dowódca 8. Koszalińskiego Pułku Przeciwlotniczego trafił do sztabu 12. Dywizji Zmechanizowanej w Szczecinie. Odpowiada tam za szkolenie żołnierzy. Były rzecznik prasowy pułku pracuje z kolei w Wojskowej Komendy Uzupełnień w Koszalinie.
Według resortu obrony, oficerowie zostali przeniesieni do rezerwy, a pracują, by nie brać pieniędzy za nic. "Oficerowie ci nie są wyznaczeni na nowe stanowiska. Tymczasowo przydzielono im miejsca pełnienia służby" - napisał na Twitterze rzecznik MON, Jacek Sońta. "Nie ma decyzji co dalej z tymi oficerami, są w rezerwie kadrowej. Ale dymisje ze stanowisk były adekwatną reakcją do błędów" - zauważył minister obrony Tomasz Siemoniak.