Oszkodowania za niesłuszny areszt wywalczyli przed sądem w Gliwicach dwaj mężczyźni oskarżeni o napad na hurtownię Makro Cash and Carry. Adam R. dostanie 62 tysiące złotych, a Marek P. – o 6 tysięcy złotych mniej. Obaj domagali się po pół miliona złotych zadośćuczynienia.
Sąd zróżnicował wysokość zadośćuczynienia ze względu na różną dolegliwość aresztu. Wziął pod uwagę sytuację rodzinną – Adam R. ma żonę i dzieci, Marek P. w wyniku aresztowania stracił, jak twierdzi, narzeczoną – powiedział rzecznik Sądu Okręgowego w Gliwicach sędzia Tomasz Pawlik.
Wyrok nie jest prawomocny, przysługuje od niego odwołanie do Sądu Apelacyjnego w Katowicach. Niewykluczone, że na taki krok zdecydują się obie strony – poszkodowani domagali się znacznie większej sumy, a prokuratura znacznie mniejszej niż zasądzona.
Do napadu na hurtownię doszło w kwietniu 1999 r. Trzej wyglądający na biznesmenów mężczyźni weszli do hipermarketu i bez przeszkód przeszli na zaplecze. Wykorzystali moment, w którym pracownice hurtowni otwierały skarbiec. Obezwładnili kobiety i grożąc bronią, zmusili do otwarcia sejfu. Ze skarbca hurtowni Makro Cash and Carry w Zabrzu ukradli ponad 1,3 mln zł., po czym odjechali samochodem.
Sąd Okręgowy w Gliwicach uniewinnił Adama R. i Marka P. dwa lata temu. Na początku zeznania pracowników Makro i innego świadka, który twierdził, że oskarżeni planowali "skok", a także wyjaśnienia jednego z oskarżonych przemawiały za winą oskarżonych. Jednak poważne wątpliwości zrodziły się w czasie analiz głównego dowodu – zapisu z kamery przemysłowej Makro. Specjaliści z kilku instytucji dokonali obróbki cyfrowej obrazu i stwierdzili, że mężczyźni nie mogli dokonać napadu.
W listopadzie 2005 r. Sąd Apelacyjny w Katowicach podtrzymał wyrok uniewinniający . W uzasadnieniu wskazał, że trzeba się kierować zasadą domniemania niewinności i niemożliwe do usunięcia wątpliwości interpretować na korzyść oskarżonego.