Po tygodniu milczenia były żołnierz odnaleziony w Tatrach zaczął mówić. Ale nie w języku polskim. Mężczyzna rozmawiał po angielsku i po arabsku z lekarzem i z dyrektorem zakopiańskiego szpitala. Potwierdził, że był na zagranicznych misjach, nie odpowiedział jednak na pytanie, jak się nazywa.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Z Włodzimierzem N. udało się porozumieć po raz pierwszy od jego odnalezienia przed tygodniem. Do tej pory wydawał tylko nieartykułowane dźwięki. Dopiero w piątek lekarzom udało się z nim porozmawiać. Były żołnierz nie posługiwał się jednak językiem polskim, tylko arabskim i angielskim.
Dr Ali Issa Darwich, który rozmawiał z mężczyzną, twierdzi, że były żołnierz świetnie rozumie arabski. Pytałem, czy był na misjach w krajach arabskich i on odpowiadał, że był. Że był w Libanie, był w Syrii i w Iraku - opowiada lekarz. Jak dodaje, pacjent wymienił także kilka nazw miejscowości, w których służył.
Dr Darwich przyznaje, że nie pytał mężczyzny, co się z nim działo w ostatnim czasie. Nie chciałem. Pytałem tylko, czy coś go boli. Lekarz podkreśla, że były żołnierz nie odpowiedział mu na pytanie, jak się nazwa. Pytał o to także dyrektor szpitala - po angielsku. Też nie uzyskał odpowiedzi.
Poniżej publikujemy rozmowę jednego z lekarzy z pacjentem. Możecie także posłuchać jej w języku angielskim.
Włodzimierz N.: Dobrze.
Czy coś Cię boli?
Stopy.
Cos jeszcze?
Brzuch.
Chce Ci się pić?
Nie.
Jesteś głodny?
Nie.
Czy zdajesz sobie sprawę, że jesteś w szpitalu w Zakopanem?
Nie.
Włodek, pamiętasz, że jesteś byłym żołnierzem?
Nie wiedziałem.
36-latek - jak ustalili nasi dziennikarze - służył w wojskowej jednostce specjalnej, zajmującej się wojną psychologiczną. Włodzimierz N. brał udział w zagranicznych misjach, m.in. w Iraku. Był członkiem Centralnej Grupy Działań Psychologicznych, która ma za zadanie przenikać do struktur terrorystycznych w krajach, gdzie stacjonuje nasz kontyngent. Jej symbolem jest pająk, wspinający się po mieczu.
Włodzimierz N. był podoficerem. Sześć lat temu komisja lekarska orzekła, że mężczyzna jest niezdolny do służby i zdecydowała o czasowej dwuletniej rencie. Kolejne badania wyznaczono na rok 2008, ale mężczyzna się na nich nie pojawił. Od tego czasu nie utrzymywał kontaktów z wojskiem, a jego świadczenia wygasły.
W czwartek MON nie wykluczył, że przywróci wojskowemu świadczenia rentowe. Korzystał przez jakiś czas z renty, potem się nie zgłosił do biura rentowego. Zbadamy tę sprawę. Jeśli będzie taka potrzeba, na pewno będziemy starali się szukać możliwości pomocy - tłumaczył minister obrony Tomasz Siemoniak. W piątek mężczyzna zostanie przewieziony do szpitala na Szaserów.
W środę tożsamość odnalezionego w Tatrach mężczyzny potwierdziły matka i siostra 36-latka. Mężczyzna miał zaginąć w czerwcu zeszłego roku. Rodzina rozpoznała go na podstawie zdjęcia.
Mężczyznę odnalazł w piątek pracownik TPN-u. Turysta siedział koło szałasu pasterskiego na Polanie pod Kopieńcem. Był wychłodzony i miał poważne odmrożenia wszystkich kończyn. W poniedziałek policja opublikowała zdjęcie odnalezionego mężczyzny.