Szczątki ostatniego partyzanta niepodległościowego podziemia Józefa Franczaka "Lalka" w całości spoczną w grobie na cmentarzu w Piaskach. Żołnierz Wyklęty zginął w 1963 roku w obławie zorganizowanej przez UB. Pochowano go bez głowy - została odcięta przez oprawców. Udało się ją jednak odnaleźć kilka miesięcy temu. Przez lata szukał jej syn "Lalka", Marek Franczak, który ojca na żywo widział tylko raz jako dziecko, ale wówczas nie mógł go nawet dotknąć.
Krzysztof Kot: Przez lata szukał pan głowy ojca.
Marcin Franczak: Dzięki Bogu udało się ją po tylu latach odnaleźć. Nie wiadomo, gdzie ta głowa była w zasadzie, podobno w akademii medycznej.... ale powiedzmy... niech to tak zostanie. Znalazła się już, spocznie godnie na tym cmentarzu, bo (ojciec - red.) 18 lat po wojnie się ukrywał, 50-parę lat głowa wędrowała, nie wiadomo gdzie. Myślę, że już nastąpił kres wędrówki tych szczątek ojca. W spokoju będą spoczywały na tym cmentarzu.
Wiadomo, że policjanci zrobili badania DNA i okazało się, że to jest głowa pańskiego ojca.
Tak. Okazało się, że głowa była w akademii medycznej. Dziwnym trafem poprzedni prokurator, który prowadził śledztwo, napisał w umorzeniu postępowania, że rektor akademii medycznej autorytatywnie stwierdził, że wszystkie eksponaty - jako oni to fachowo nazywają - zostały zakopane na ulicy Unickiej, gdzieś na cmentarzu. Na tym się skończyło. Okazało się, że zmieniły się władze uczelni i dziwnym trafem głowa się znalazła. Czyli może komuś zależało na tym, żeby dalej się tułała. Taka jest moja opinia. Ja w gruncie rzeczy nie wiem - prokuratura wyjaśnia.
To policjanci pomogli?
Czy ja wiem... pomogli w identyfikacji na podstawie dokumentów, sekcji zwłok. Później zawieźli to do Poznania, do centralnego laboratorium kryminalistyki. Okazało się, że w 99 procentach to jest głowa Franczaka Józefa.
Zobaczył pan twarz ojca?
Zobaczyłem, bo miałem okazję oglądać to na płytce, jaką metodą to badali. Nakładali po kolei wszystko. Ciarki przechodziły po ciele, w końcu to był ojciec.
On rzeczywiście wyglądał po nałożeniu komputerowym tych warstw na model czaszki tak, jak go pan zapamiętał?
Dokładnie tak, jak na zdjęciach. Po kolei nawet jak te z młodych lat zdjęcia nakładali, to było widać podobieństwo. Nie da się zaprzeczyć w żaden sposób.
Co pan wtedy czuł?
Czułem radość, że skończyła się ta wędrówka, że nadszedł kres już. Praktycznie to w takim mroku było, owiane mgiełką tajemnicy: gdzie co jest, nie wiadomo. Wczoraj właśnie odbierając urnę z czaszką taka pogoda śliczna była, mówię: wyjrzało inne dla niego słońce.
Wreszcie.
Wreszcie, po tylu latach. A dla ilu jeszcze nie wyjrzało to słoneczko? Gdzie leżą, też w bezimiennych grobach, nie wiadomo gdzie. Też czekamy - może i dla nich błyśnie to słoneczko?
(abs)