Wrocławski Uniwersytecki Szpital Kliniczny przeprasza i zawiesza lekarzy, którzy nie przyjęli ciężko rannego 8-latka. Chłopiec na początku tygodnia trafił do innej placówki, gdzie zmarł. Wcześniej potrąciły go dwa auta.
"Zgodnie z ustaleniami zespołu prowadzącego postępowanie wyjaśniające, po lądowaniu zespołu Lotniczego Pogotowia Ratunkowego z pacjentem z urazem wielonarządowym, powinien on niezależnie od innych okoliczności, zostać przyjęty do USK, celem podjęcia leczenia. Zespół dopatrzył się nieprawidłowego postępowania lekarzy SOR, biorących udział w podejmowaniu decyzji o skierowaniu zespołu LPR do innego szpitala. Decyzja o skierowaniu pacjenta do innego szpitala w ocenie zespołu była błędna" - czytamy w komunikacie dyrekcji placówki. Podjęła ona decyzję o zawieszeniu lekarzy, którzy nie przyjęli chłopca oraz dodatkowym przeszkoleniu personelu SOR "w zakresie współpracy z innymi komórkami medycznymi USK, jak również Pogotowiem Ratunkowym".
Dyrekcja szpitala podkreśla, że do poniedziałkowego incydentu w ogóle nie powinno dojść. Jednocześnie deklaruje chęć współpracy z prokuraturą i wszystkimi organami, które będą wyjaśniać okoliczności tego zdarzenia.
Do tragicznego wypadku doszło w poniedziałek w miejscowości Oleśnica na Dolnym Śląsku. Chłopiec prawdopodobnie wszedł na jezdnię w niedozwolonym miejscu podczas zabawy. Potrącił go ford focus, prowadzony przez 37-letnią wrocławiankę. Kilka sekund później chłopiec został potrącony przez kolejny pojazd jadący z naprzeciwka - forda mondeo, którym kierowała 33-letnia mieszkanka Oleśnicy.
Jak mówiła rzeczniczka Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, po transporcie chłopca z miejsca wypadku do szpitala, Uniwersytecki Szpital Kliniczny przy ul. Borowskiej odmówił udzielenia dziecku pomocy. Lekarze odesłali 8-latka do szpitala wojskowego przy ul. Weigla, gdzie trafił po blisko 20 minutach.
Sam transport trwał dwie minuty - mówi Justyna Sochacka rzeczniczka Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Resztę miały zająć kłótnie między ratownikami z LPR a lekarzami ze Szpitala Klinicznego i telefony do odpowiedzialnych lekarzy. Chłopiec na pomoc czekał w śmigłowcu.
W końcu został przewieziony do placówki przy ul. Weigla. Niestety, chłopca nie udało się uratować.