Szedł ulicą, jak w każdy inny dzień. Podbiegli, trzymali coś w ręce. Tyle zdążył pewnie zauważyć, by chwilę potem rozpocząć wieloletnią walkę o odzyskanie wzroku. Pan Wojciech został oblany kwasem solnym – na ulicy, znienacka, przez nieznajomych bandytów, którzy wzięli go za policjanta. Od tego czasu jego życiu towarzyszy ból – nie tylko ten związany z operacjami, ale też licznymi obelgami na temat wyglądu jego twarzy.

REKLAMA

To mogłaby być historia o Pięknej i Bestii. Ale bestią w tej historii jest okrutny świat, który sprowadził na pana Wojciecha niezawinione cierpienie. A piękną - jego dusza zdolna do przebaczenia i dźwigania trudnych doświadczeń.

Nieszczęścia nie włożysz między bajki. Działaj realnie. Przekaż 1% Szlachetnej Paczce, by mogła docierać do takich osób jak pan Wojciech.

"Czy ma pan w domu lustro?"

Przypadkowe oblanie kwasem na zawsze odmieniło jego los. Pan Wojciech przeszedł już około czterdziestu operacji na twarz. Ratowany był nie tylko wygląd, ale przede wszystkim wzrok - aktualnie mężczyzna nie widzi na jedno oko. Oprócz bolesnych zabiegów i przeszczepów pojawiła się lawina innych trudności. Ludzie zaczęli wytykać go palcami, czuł na sobie prześmiewcze spojrzenia, słyszał obelgi. Od feralnego zdarzenia spacer ulicą czy jakikolwiek inny pobyt wśród ludzi niosą realne zagrożenie - teraz zamiast kwasu pana Wojciecha palą jednak: ludzki wzrok i nieżyczliwe słowa.

"Ze względu na swoją szpetowatość pan Wojciech miał problem ze znalezieniem pracy, popadł w depresję, dosyć głęboką" - mówi wolontariuszka Szlachetnej Paczki, która dotarła do historii mężczyzny.

Pan Wojciech od chwili wypadku niesie ciężar nie tylko problemów zdrowotnych czy trudności w relacjach społecznych. Sytuacja odbiła się także na jego życiu zawodowym. Na jednej z rozmów kwalifikacyjnych zamiast pytań o dotychczasowe doświadczenie czy umiejętności zapytano go... o lustro. "Czy ma pan w domu lustro?" - to pytanie nie zniknie z głowy na lata.

Dostrzec piękno drugiego człowieka

"Pan Wojciech jest osobą, która całe życie pomagała innym" - relacjonuje wolontariuszka Szlachetnej Paczki. "Przez wiele lat pomagał w wielu fundacjach, stowarzyszeniach. Sam jest założycielem jednej fundacji tutaj lokalnie działającej. Pracował w placówkach pomocowych, gdzie był opiekunem osób starszych w domach pomocy społecznej.

Pan Wojciech to wyjątkowo empatyczny mężczyzna. Ci, którzy poznali piękno jego duszy zdolnej do wybaczania i skupionej na okazywaniu dobra drugiemu człowiekowi, lgną do niego jak do najlepszego przyjaciela.

"A ja myślę kochani, że to nie ma nic wspólnego z magią, bo magia to jest ułuda, iluzja, fałsz. A jedno słowo, które ciśnie się na usta to jest dobro" - mówi pan Wojciech do osób, które potrafiły dostrzec jego wewnętrzne piękno.

"Ta sytuacja uczy każdego z nas pokory. Bo tak jak pan Wojciech możemy jutro i my znaleźć się po tej drugiej stronie, gdzie będziemy potrzebować pomocy" - podsumowuje wolontariuszka Paczki.

Życie to nie bajka. Działaj realnie. Przekaż 1% Szlachetnej Paczce, by mogła dotrzeć do tych, do których nikt nie dotarł.