Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Władysław Stasiak i kilkudziesięcioosobowa delegacja zamierzają pojechać w piątek do Iraku. To jedyny pewny fakt, ponieważ później zaczyna się mnóstwo wątpliwości. Po co ta podróż i czy Stasiak coś nią osiągnie? Ministerstwo Spraw Zagranicznych sugeruje zmianę terminu.
Sam szef BBN twierdzi, że jedzie sprawdzić, jak polski kontyngent wojskowy przygotowuje się do wycofania z Iraku. „Gazeta Wyborcza” pyta jednak retorycznie, czy to nie jest bardziej wylot turystyczny, bo po ostatnim odwołaniu wizyty przez Stasiaka Irakijczycy poczuli się urażeni i ciężko będzie zorganizować rozmówców równie wysokiego szczebla, jak wcześniej planowano. MSZ sugeruje zmianę terminu podróży.
Pewnie jakaś tam wizyta w Iraku dojdzie do skutku, bo było o tym dawno mówiono. Ja nie sądzę, żeby był ktokolwiek, kto by się bał tej wizyty w Iraku z mojej strony. Nie sądzę, żeby ktoś miał w tym interes, żeby chciał coś ukryć - tak całą sprawę skomentował w Kontrwywiadzie RMF FM Władysław Stasiak.
Ta wypowiedź zasiała nutę wątpliwości u Konrada Piaseckiego. Jak pan tak mówi, to czuję, że coś jest na rzeczy, tylko bardzo pan nie chce powiedzieć co - stwierdził dziennikarz RMF FM. Nie. Myślę, że będzie wszystko w porządku. Polskie państwo działa - odparł szef BBN.
Resort dyplomacji stanowczo zaprzecza pogłoskom, że chciałby cokolwiek przed Stasiakiem ukryć. Nikt nie zamierza niczego ukrywać przed szefem BBN - stwierdził rzecznik ministerstwa Piotr Paszkowski.
MSZ rzeczywiście odniósł się negatywnie do nowego terminu wizyty, ale z zupełnie innych powodów. Po pierwsze, sytuacja w Iraku nie jest bezpieczna. Po drugie, polski ambasador nie był w stanie umówić spotkań z prezydentem i premierem Iraku, które szef BBN odwołał w lutym. Po trzecie, wyjazd do kraju muzułmańskiego w piątek rzecznik resortu określił jako dziwny. Od piątku w Iraku nikt już nie pracuje - zaznaczył Paszkowski.
Jak jednak stwierdził Stasiak, między MSZ a BBN nic nie zgrzyta. Czy aby na pewno?