Zatrzymany w lipcu ubiegłego roku Rafał K. - bombiarz, który terroryzował Kraków - usłyszał dziś ponad 30 zarzutów, w tym gromadzenia substancji łatwopalnych. Dziesięć zarzutów jest związanych z podpaleniami. Inne dotyczą kierowania gróźb pozbawienia życia do jednej z pokrzywdzonych osób. W sumie prokuratura przedstawiła mu 35 zarzutów.
12 zarzutów dotyczy uszkodzenia łącznie 44 samochodów. Rafał K. polewał auta substancją żrącą lub brudzącą. Pozostałe zarzuty dotyczą uszkodzenia drzwi garażowych, sklepu i budynku mieszkalnego.
Rafał K. skorzystał z przysługującego mu prawa do odmowy składania wyjaśnień. Podtrzymał, że przyznaje się do wcześniejszych czterech zarzutów dotyczących zamachów bombowych. Nie przyznał się jednak do nowych.
Mężczyźnie grozi do 10 lat więzienia.
W czerwcu i lipcu 2011 r. doszło do serii eksplozji ładunków wybuchowych domowej konstrukcji. Najpierw 29 czerwca w rejonie Borku Fałęckiego w dwóch wybuchach zostały ranne trzy osoby. Pierwsza eksplozja miała miejsce przy ul. Siarczanej, gdy 52-letnia właścicielka domu jednorodzinnego otwierała pilotem bramę garażu. Kobieta oraz jej 22-letni syn zostali ranni. Druga eksplozja nastąpiła przy ul. Jeleniogórskiej, gdy 55-latek próbował przenieść coś z piwnicy.
Następnie 14 lipca doszło do eksplozji w jednym z bloków mieszkalnych przy ulicy Skarżyńskiego w Nowej Hucie. Ranny został 35-letni mężczyzna, który znalazł paczkę przed drzwiami swojego mieszkania. W trakcie jej rozpakowywania nastąpił wybuch.
17 lipca podczas wybuchu kolejnego ładunku ranny został 65-latek. Bombę znalazł na swojej posesji.
22 lipca w piwnicy jednorodzinnego domku, w którym samotnie mieszkał 38-latek, policjanci znaleźli gotową bombę oraz elementy materiałów wybuchowych, które miały służyć do budowy kolejnych ładunków. Policjanci zatrzymali go kilka godzin przed planowanym zamachem.
Z poprzednich wyjaśnień Rafała K. wynikało, że działał sam, a ładunki wybuchowe podkładał na podstawie subiektywnych kryteriów i z poczucia zagrożenia oraz opuszczenia. Wystarczyło, że ktoś jechał za szybko, popatrzył na niego, miał taką, a nie inną rejestrację - i stawał się celem ataku.
Mężczyzna w 2005 r. wyszedł z więzienia, siedział w zakładzie karnym w dzielnicy Podgórze. Był karany za włamania i kradzieże.